środa, 25 grudnia 2013

Rozdział 9

Kiedy weszłam do środka  moim oczom ukazał się malutki korytarz. Po prawo od drzwi znajdowała się rozsuwana szafa na kurtki i buty. Wnętrze było w odcieniach brązu i beżu. Każdy szczegół był idealnie dopracowany. Na podłodze były położone wielkie płytki w kolorze ecru. Gdy odwróciłam wzrok w przeciwną stronę ujrzałam lustro, które ozdobione było srebrnymi zawijasami. Gdzieniegdzie leżał mały kwiat w doniczce.
- Ładnie tu - powiedziałam zdejmując buty.
- A dziękuję, ten dom należał do mojej ciotki. To ona go urządziła, teraz ja go wynajmuję - powiedziała Lily uśmiechając się do mnie. Daj pomogę ci - zabrała ode mnie bagaże i  poszłyśmy do mojej sypialni. 
Kiedy znalazłyśmy się w moim pokoju Lily od razu zaczęła mówić co gdzie jest.
- No to tak, tutaj masz kanapę, która jest rozkładana. Wystarczy tylko podnieść i pociągnąć. Po lewo od drzwi mamy wspólną łazienkę. Tam masz wolną półkę na swoje drobiazgi. A kuchnie może pokaże ci jak się rozpakujesz i trochę odpoczniesz. - kierowała się ku wyjściu.
- Bardzo ci dziękuję. Jesteś naprawdę miła.- uśmiechnęłam się życzliwie.
- Mam nadzieję, że się podoba. Jak już skończysz to będę w pokoju obok. - powiedziała i wyszła zamykając za sobą brązowe drzwi.
Teraz gdy zostałam sama mogłam spokojnie rozejrzeć się po wnętrzu mojej sypialni. Na końcu pokoju stała jasno brązowa kanapa, która obłożona była szarym kocem. Po lewo znajdowały się szafki na ubrania, bieliznę, książki. Po środku umieszczony był przezroczysty stolik, a wokół niego położone były dwa fotele. Panele były w odcieniu brązu natomiast ściany ciemno beżowe. Połowę powierzchni sypialni zajmował jasny dywan. Pokój bardzo mi się spodobał, był praktyczny, ładnie urządzony i przestronny.
Pierwsze co zrobiłam to otworzyłam szeroko okno, do środka wleciało rześkie powietrze, które orzeźwiło mnie i dało chęci do dalszej pracy. Widok miałam na zagonionych ludzi, którzy ciągle gdzieś pędzili. No cóż.
Zabrałam się za rozpakowywanie moich bagażów. Wszystko co wyjmowałam od razu zaczęłam segregować. Połapanie się w moich walizkach zajęło mi sporo czasu. Mam nadzieję, że Lily nie obrazi się, że tak długo będzie na mnie czekać. Żeby praca szła mi szybciej i przyjemniej puściłam sobie muzykę z telefonu na cały regulator. Po chwili przypomniało mi się, że nie jestem sama. Ciężko będzie mi się przyzwyczaić do mieszkania w kamienicy. 
Po skończonym rozpakowaniu walizek udałam się do pomieszczenia obok. Nieśmiało zapukałam do drzwi. 
- Cześć - uśmiechnęłam się.
Czułam się trochę nieswojo w tym domu, jak intruz. Jestem bardzo nieśmiałą i wstydliwą osobą. Myślę jednak, że z biegiem czasu oswoję się z nowym otoczeniem.
Pokój Lily był nieco większy od mojego, lecz bardzo podobny.
- Może uzgodnimy kwestie zakupów, czynszu i takie tam - spytałam nieśmiało.
- Świetny pomysł! - powiedziała dziewczyna.
Po umówieniu dokładnej kwoty i kto, co i kiedy kupuje, Lily pokazała mi resztę domu. W sumie w tej kamienicy mogły mieszkać przynajmniej 4 osoby. Były dwie sypialnie, kuchnia, korytarz, łazienka i malutki salon z telewizorem. 
- Co cię sprowadza do Londynu ?- spytała moja współlokatorka.
- Praktycznie to tylko szkoła. Dostałam się na studia muzyczno-aktorskie więc chciałam wykorzystać szanse. - odpowiedziałam.
- Ale wakacje kończą się dopiero za kilka tygodni. - stwierdziła.
- No racja,racja. Jednak muszę udać się tam i sprawdzą moją umiejętności językowe. 
- Moim zdaniem świetnie ci idzie. Wspominałaś coś w rozmowie telefonicznej, że nie jesteś stąd, ale gdybym spotkała cię na ulicy to nie zauważyłabym różnicy. - odparła dziewczyna.
- Haha. A ty pracujesz czy uczysz się ? - zapytałam.
- To i to. Pracuję jako modelka. Jakieś małe sesyjki raz na jakiś czas i trochę się zarobi. A studiuje prawo. - odpowiedziała dumnie.
- Wiedziałam! - wykrzyknęłam.
Po chwili zorientowałam się, że powiedziałam to na głos. Zrobiłam się trochę czerwona i zawstydzona.
- Hahah, co wiedziałaś ? - spytała dławiąc się śmiechem.
- No, że ten .. że jesteś modelką - powiedziałam speszona.
Nagle obie zaczęłyśmy głośno się śmiać. Od razu polubiłam tę dziewczynę. 
Po około dwóch godzinach udałam się do mojego pokoju. Cały ten czas siedziałyśmy tam i opowiadałyśmy sobie o naszym życiu. Lily to bardzo ciekawy i ambitny człowiek. Nie spodziewałam się tego po niej. Na pierwszy rzut oka pomyślałam " Śliczna pusta, miła dziewczyna" Jednak teraz nabrała w moich oczach dużo więcej. 
Usiadłam na niewygodnej kanapie,dochodziła godzina ósma wieczorem czasu angielskiego. Ciężko będzie mi się przyzwyczaić do innej sfery czasowej.  Jednak nie jest to tak dużo, w końcu tylko godzina różnicy. Pomyśleć co mają inni ludzie po 12h. Im to ciężko będzie. U mnie to pestka. Mimo to byłam bardzo zmęczona całą tą podróżą. Jutro czeka mnie pracowity dzień. Muszę zwiedzić to piękne miasto, choć trochę i dokończyć rozpakowanie reszty ubrać. Jeszcze tylko jedna mała walizeczka - westchnęłam.
Szybko wskoczyłam pod prysznic i przebrałam się w piżamę. Rozłożenie kanapy nie sprawiło mi żadnej trudności, Lily miała rację, że się szybko przyzwyczaję do nowego otoczenia. Jeszcze przed snem zadzwoniłam do rodziców. Opowiedziałam im o moich doznaniach, nowej współlokatorce i spytałam co u nich słychać. Bardzo się za mną stęsknili, no cóż muszą się przyzwyczaić, że ich mała córeczka już dorosła. Jednak i ja nie mogę oswoić się z tą myślą.
Przed pójściem spać weszłam na laptopa i sprawdziłam pocztę. Jeszcze raz dokładnie przeczytałam list od mojej uczelni. Upewniłam się, że jutro będę mogła wpaść na zaliczenie językowe. Następnie zalogowałam się na mojego Facebook'a i Twitter'a. Popisałam trochę z moją przyjaciółką Anią i kuzynką. Po krótkim czasie wpadłam w objęcia Morfeusza.
--- Następnego dnia ----

Obudziłam się z bólem pleców. "Muszę zrobić coś z tą kanapą" - pomyślałam. Mimo nowego otoczenia spało mi się nieźle. Ani razu nie obudziłam się w nocy. Żółwim krokiem wstałam z łóżka i nałożyłam na siebie szlafrok. Udałam się do ubikacji załatwić swoje potrzeby i ogarnąć trochę burzę loków na mojej głowie. W końcu nie chciałabym przestraszyć moim wyglądam Lily. Muszę zainwestować w lepszą prostownicę i to natychmiast! Jednak najpierw wypadałoby mieć jakąś pracę. Ale tym będę się martwić trochę później.
W kuchni było słychać różne odgłosy, ciekawe o której godzinie ona wstaje - pomyślałam.
- Dzień dobry - przywitałam się zaspanym głosem.
- Cześć, jak się spało - zapytała dziewczyna.
Nie chciałam zrobić jej przykrości z tym łóżkiem, więc nic o tym nie wspomniałam. Moje plecy muszą się do tego przyzwyczaić i tyle. 
- Dobrze, jakbym była w domu - odpowiedziałam uśmiechając się.
Wstawiłam wodę na herbatę i naszykowałam szklankę.
- Czego się napijesz, kawy? - zapytałam.
- A nie dziękuje już piłam. Jak chcesz to w mikrofali są dwa tosty francuskie do odgrzania. - uśmiechnęła się do mnie.
- Oo dzięki ci, kochana jesteś. Lily wiesz może gdzie jest ulica Dowing Street ? 
- Pattie to jest najsłynniejsza ulica w Londynie - zaśmiała się. Mogę ci namalować małą mapkę.
- No, jakbyś mogła. A daleko to jest od naszej kamienicy? - spytałam popijając łyk herbaty.
- Właściwie to nie. Dziesięć minut jazdy autem, a piechotą to z 25 minut. Śmiało możesz iść. Gdybys sie zgubiła to ludzie na pewno znają drogę.
Lily nabazgroliła mi małą mapkę, właściwie to nic nie mogłam się rozczytać. Zaczęła mi tłumaczyć i mówić jakie charakterystyczne rzeczy spotkam na swojej drodze.
- Mam nadzieję, że dasz sobie radę. Ja muszę lecieć, bo niedługo mam pierwszą sesję. Jakbyś czegoś potrzebowała to dzwoń. Ale tylko w naglym wypadku, bo szefowi się nie podoba jak się przeszkadza w pracy. Staje się b.. Zresztą nieważne. Lecę pa! - odpowiedziała lekko zakłopotana i wybiegła z mieszkania.
Ciekawe o co mogło jej chodzić? 

-----------------------
Hey oto kolejny rozdział :) A tak z innej beczki. Z okazji świąt Bozego Narodzenia życzę Wam zdrowia, szczęścia, pomyślności, ciepła w gronie rodziny i spełnienia marzeń ♥ Udanego Sylwestra i żeby nowy rok był lepszy od tego. :*
Jeśli czytasz, komentuj to mnie naprawdę motywuje ^^


niedziela, 22 grudnia 2013

Rozdział 8

"Pasażerowie lotu 4169 prosimy zapiąć pas bezpieczeństwa"
Tak, właśnie teraz siedziałam w samolocie i czekałam na wzbicie się w powietrze. To był mój pierwszy lot. W dodatku jestem tutaj sama jak palec i nikogo nie znam. Bardzo się boję. Kiedy byłam mała oglądałam z tatą program "Katastrofy lotnicze" właśnie dlatego mam tak bujną wyobraźnie i przeraża mnie fakt, że siedzę w tej ogromnej maszynie. Dzięki tato.. Jednak mam nadzieję, że uda mi się przezwyciężyć swój lęk i rozpocząć nowe życie. Co ja gadam, nie mam szansy na ucieczkę. 
Gdy powiedziałam rodzicom, że za dwa dni wylatuje wpadli w wielki szok. Owszem mogłam nie robić tego tak pochopnie ale z tego co wiem to rzeczy, które robimy spontanicznie dobrze się kończą. Oczywiście zaczęły się takie "gatki szmatki", że mam do nich dzwonić 3 razy dziennie, nie ważne o jakiej porze dnia i nocy. W razie potrzeby wujek i ciocia się mną zajmą. Mama jeszcze dawała mi różne rady i wskazówki. Szczerze mówiąc na zewnątrz nie wyglądało na to, że boję się tego wielkiego świata - Londyn. Jednak wewnątrz trzęsłam się jak galareta. Mam nadzieję, że szybko się tam za klimatyzuje. Nadzieja matką głupich... Ach.
No cóż z rodzicami poszło gładko jednak gorzej z Anką. Strasznie to przeżyła. W sumie nie dziwię się jej, ja tak samo. Gdy powiadomiłam ją o moim nagłym wyjeździe to : najpierw na mnie nakrzyczała, następnie zaczęła się cieszyć, że poznam tam kogoś nowego i spełnie swoje marzenia, później rozpłakała mi się, że o niej zapomnę i oddalimy się od siebie, a na sam koniec zaczęłyśmy się śmiać z tej całej sytuacji. Zrobiło mi się strasznie przykro, że będę musiała zostawić rodzinę i przyjaciół. Jednak przecież się jeszcze spotkamy, wrócę tam jeszcze. Wrócę, prawda? 
Postarałam spakować same najpotrzebniejsze rzeczy, później rodzice doślą mi pocztą inne drobiazgi, które będą mi potrzebne w dalszym funkcjonowaniu.
Nazajutrz musiałam obudzić się wcześnie rano, żeby zdążyć na odprawę i dojechać na lotnisko. Na dodatek miałam zarwaną noc. Przez prawie 4 godziny rozmawiałam z Anią przez telefon i wspominałyśmy wszystkie głupoty, które razem odwalałyśmy. Jednak czuję się winna, że zostawiam ją samą z Mateuszem. Ale w głębi serca mam cichą nadzieję, że ta dwójka wreszcie zauważy, że im na sobie zależy! Matko ile można 4-5 lat ? Nie! Oni musieli 15 lat i czekali na "odpowiedni" moment żeby coś zauważyć. No Mati pierwszy się ocknął, ciekawe kiedy weźmie się na odwage i zacznie działać. Kibicuje im :).
Na lotnisku rozpłakałam się jak małe dziecko. Mama wraz z tatą zaczęli mnie podnosić na duchu. Wiem sama tego chciałam. Gdy odchodziłam moja rodzicielka powiedziała 
- Pamiętaj, że cię kochamy! Nie zapomnij o zadzwonieniu jak dolecisz! - powiedziała szlochając,
I tak właśnie siedzę teraz w samolocie obok starszego pana, który głośno chrapie. Normalnie żyć nie umierać.. W sumie może ja też się troszeczkę zdrzemnę? Co mi szkodzi.
Gdy otworzyłam oczy ujrzałam starszego pana, który dźgał mnie palcem w polik! 
- Czy mógłby pan przestać? - spytałam łagodnie.
- Bardzo przepraszam, ale właśnie lądujemy. - oznajmił spokojnie,
- Aha. W takim razie dziękuję - uśmiechnęłam się sztywno.
Czułam się trochę głupio, naskoczyłam na tego miłego pana, a on chciał dobrze. Mam nadzieję, że go niczym nie uraziłam.
Kiedy wysiadłam z samolotu czułam się wolna! Przesiedziałam 3 godziny w ciasnej, dusznej i niewygodnej maszynie. Najgorsze już za mną, chyba, że przede mną? Rozejrzałam się po zapełnionym ludzi pomieszczeniu i szukałam kogoś znajomego. Nagle mnie olśniło, nikt na mnie nie czeka. Zmęczona udałam się w stronę wyjścia z lotniska. Na szczęście na parkingu stało dużo żółtych taksówek. Podbiegłam do pierwszej lepszej i wsiadłam do środka. Kiedy zaczęłam mówić do kierowcy na jaką ulice ma mnie zawieść usłyszałam
- What ?
Ach, no tak! Ja już nie jestem w Polsce. Naprawdę mózgu? Teraz mi to robisz! Serio?! Przeprosiłam pana za moją nieuwagę i powiedziałam adres tym razem w dobrym języku. Podczas drogi oglądałam krajobraz za oknem. O dziwo zazwyczaj w Londynie pada deszcz i jest szaro, nieprzyjemnie. A tu prawie bezchmurne niebo i słoneczko lekko ogrzewało ziemię swoimi promieniami. Nagle przypomniało mi się, że miałam zadzwonić do mamy. Opowiedziałam jej jak przeżyłam swój pierwszy lot, że jestem zmęczona i właśnie jadę do nowego domu. Kątem oka zauważyłam, że kierowca dziwnie się na mnie patrzy. Z tego co zauważyłam Polacy w innych krajach są traktowani jako oszuści, kłamcy i złodzieje. Nie dziwię się, że jest tak ostrożny.
Wreszcie dojechaliśmy na miejsce. Przede mną stała żółto-szara kamienica. Wokół niej było dużo sklepów spożywczych jakieś kioski, budki telefoniczne. Cieszę się, że mieszkam prawie w sercu Londynu. Nie będę miała ani wielkiego tłoku, ani wielkiego zadupia.
Kątem oka spojrzałam na karteczkę, którą miałam w kieszeni : Czwarte piętro, 69 numer drzwi. Wyjęłam z bagażnika wszystkie moje walizki i ruszyłam ku mojemu nowemu domowi.
Gdy wreszcie doczłapałam się z moim bagażem dotarłam pod właściwy adres i zapukałam nieśmiało. 
Przede mną stała wysoka ( na moje oko) 20 latka. Miała ciemną karnację, niebieskie oczy, ciemne pofalowane włosy, prosty nos, ładne usta. Normalnie modelka! - pomyślałam. Była ubrana w sukienkę na ramiączka, która idealnie na niej leżała. Pewnie gdzieś wychodzi - pomyślałam.
- Cześć, Lily? - przywitałam się.
- O to ty jesteś Patrycja? Śmiało wchodź - uśmiechnęła się do mnie szeroko.
Wydaje się miła mam nadzieję, że w tym wypadku pozory nie mylą.
- Chodź rozgość się. Zaraz pokażę ci twój pokój i pokaże gdzie co jest. 


-----------------------------------
Hey no wreszcie 9 rozdział :D Ale przyznam się, że szczerze zapomniałam o tym blogu :C Mam nadzieję, że to się więcej nie powtórzy :> Przepraszam za wszyskie błędy i błędziory :) Proszę jeśli czytasz skomentuje to dużo dla mnie znaczy :> 

niedziela, 6 października 2013

Rozdział 7

Moim oczom ukazał się wielki tłum ludzi. Gdy zrobiłam krok w stronę długiej kolejki, zrobiło mi się troszeczkę słabo. Na szczęście nie dlatego, że było tam tak duszno, lecz wiedziałam, że moje szanse są nikłe. Jednak nie zamierzałam się poddać. Podniosłam głowę do góry i dumnie pomaszerowałam w stronę kanapy zająć moje miejsce. Nie miałam zamiaru się poddawać, jednak głosik w mojej głowie doradzał mi drogę ucieczki .Duża ilość oczu spiorunowała mnie wzrokiem, natychmiast po moich plecach przeszedł nieprzyjemny dreszczyk, przełknęłam głośno ślinę i pozostało mi tylko czekać. Co raz bardziej chciałam się posłuchać mojego drugiego "ja" jednak sytuacja wydawała się godna poświęcenia.
W wolnej chwili obserwowałam dziewczyny wychodzące z "przesłuchania", kiedy zauważyłam ich przerażone miny od razu przypomniała mi się twarz starszej kobiety, która wczoraj mnie tu zaprosiła. Z pozoru wydaje się być miła, sympatyczna, wyrozumiała, przyjazna. Jej ciepłu uśmiech sprawiał, że robiło się lżej na duszy i chciało się przepraszać całą ludzkość za całe zło na świecie. Może jednak pozory mylą ? - pomyślałam. Mimowolnie zaczęłam oglądać swoje palce ( taak są takie "interesujące" ) i nerwowo pstrykać. Wzięłam głęboki wdech i postanowiłam odprężyć się i odstresować. Wyciągnęłam mój zestaw ratowniczy i chyłkiem wsadziłam słuchawki do uszu, włączyłam pierwszą, lepszą piosenkę i rozkoszowałam się melodią w moich uszach. Inne kandydatki popatrzyły na mnie z nutką ironii. Ale nie przejmowałam się tym, moje życie, moje wybory. Stres opuścił mnie przy pierwszych sekundach utworu. To było niesamowita, co muzyka może uczynić z człowiekiem.
Siedziałam tak wygodnie na kanapie, wsłuchując się takt melodii, gdy nagle ktoś zaczął machać ręką przed oczami. Od razu otrząsnęłam się z tych całych przeżyć i wrócił do mnie strach. Usłyszałam tylko cichy głos.
- Powodzenia! Połam nogi .. - powiedział ktoś z szyderczym śmiechem.
- Taa, dziękuję .. - rzuciłam oschle.
Spiorunowała mnie wzrokiem. Wydawało mi się, że skądś ją znam. Taa twarz, te same oczy .. ? Niee!
Szybko odrzuciłam te myśli i ruszyłam w stronę pomieszczenia.

-- Pół godziny później --

Leżałam na swoim łóżku patrząc się w sufit, nie mogłam tego pojąć jak można być aż tak beznadziejnym ?! No dobrze rozumiem, rozlanie kawy/herbaty albo potłuczona szklanka. Ale żeby aż tak? Nie potrafiłam tego pojąć. Może to jest jakiś znak, aby się poddać i dać spokój z uczelnią. Sama nie wiem .. Muszę się z tym przespać i znaleźć rzecz, która zmotywuje mnie do dalszego działania.
Wstałam z łóżka i popatrzyłam z beznadzieję na mój strój. Spalę go! Jeszcze dziś. Ale czy do jest wyjście z sytuacji czy tylko kolejna ucieczka ? Muszę być silna i przestać o tym myśleć.
Rozejrzałam się po pokoju szukając laptopa. Po długich próbach znalezienia okazało się, że był w ubikacji .. w wannie.
-  Aha! Tu cię mam.
Szczerze mówiąc nie wiem co on tam robił, ale najważniejsze, że się znalazł.
Usiadłam wygodnie przy biurku, włączyłam przeglądarkę i wpisałam " Tanie mieszkania za granicą na ulicy [...] "  Oszacowałam sobie ile mam pieniędzy ( stypendium, oszczędności i z pewnością dostane pieniądze z komunii - warto mieć nadzieję) . Wyszła spora sumka. Przeliczyłam sobie ile powinnam dać na czynsz w mieszkaniu, ile tak na wyżywienie i nie wyszło mi za wiele. Miesiąc później będę mieszkała już w akademiku, a o większość z tych rzeczy nie będę musiała się martwić. Po kilku minutach znalazłam idealną ofertę - " 22 latka szuka spokojnej współlokatorki, która będzie dorzucać się do rachunków ... "  Gdy w ogłoszeniu wyszukałam już numer telefonu i zaczęłam wpisywać cyfry. BACH! Rozładowała się bateria w laptopie. Kiedy spojrzałam na to wszystko z innej perspektywy z moich ust wydobył się śmiech. Nie mogłam się opanować. Pędem rzuciłam się w poszukiwanie ładowarki. Kiedy wszystko było już okey włączyłam historię wyszukiwania i dokończyłam wpisywać numer. Uzgodniłam z Lily wszystkie szczegóły. Z naszej krótkiej rozmowy doszłam do wniosku, że to pogodna i sympatyczna dziewczyna.
Skoro mieszkanie już mam potrzebuję jeszcze bilet. Wstukałam na laptopie stronę lotnictwa. Wybrałam termin, który mi najbardziej odpowiadał. Było to za dwa dni. Idealnie - pomyślałam. Będę miała czas na spakowanie i pożegnanie się z wszystkimi.
Mam nadzieję, że robię dobrze.. Przerażał mnie fakt jak to szybko się dzieję. Ale nie miałam wyboru, chcę zacząć nowe życie i mam nadzieję, że moim rodzicom będzie lżej. Szybko zasnęłam.

---------------------------------------------------
Cóż troszkę krótkie, ale mam nadzieję, że 8 dodam jeszcze dziś ;)
Przykro mi, że tak często tu nie wchodziłam ale postanawiam poprawę :>
Proszę was jeśli czytacie to komentujcie i dodajcie do obserwowanych ;D 
To strasznie motywuje !! Pozdrawiam ;*



sobota, 31 sierpnia 2013

Rozdział 6

Stanęłam i z osłupieniem patrzyłam na błękitne oczy Mateusza. Wszystko dało się z nich wyczytać. Widziałam w nich smutek, żal i strach. Nie mogłam znieść tego jak mój przyjaciel cierpi. Musiałam mu pomóc i to jak najszybciej ..
- Co się stało ? - zapytałam półgłosem.
On tylko głęboko wziął wdech i zamknął oczy. Po chwili skierował się ku salonowi i gestem wskazał mi bym poszła za nim. W końcu usiadł na kanapie, oparł głowę na rękach i w osłupieniu starał się coś powiedzieć.
- A więc ... - zaczął powoli jednak bronił się przed udzieleniem odpowiedzi. 
Nadeszła minuta ciszy.
- Mateusz, jestem twoją przyjaciółką. Mi możesz wszystko powiedzieć. Ja naprawdę nikomu nic nie powiem i pomogę Ci we wszystkim. Cokolwiek, by to było. Pamiętaj o tym. - starałam się go zachęcić, żeby oświecił mnie co go trapi.
- Wiesz to nie oto chodzi. Ja ci ufam i jestem przekonany, że zrobiłabyś wszystko żeby mi pomóc. Ale ja nie wiem jak mam Ci powiedzieć. To jest takie trudne .. Wszystko już schrzaniłem. - oskarżał się mój przyjaciel.
- Jak będziesz gotowy to mi powiedz. Na razie dajmy sobie spokój, dobrze ? Tylko nie przejmuj się tak bardzo. Pamiętaj zawsze znajdzie się jakieś dobre rozwiązanie. - podeszłam i przytuliłam go do siebie. On odwzajemnił ten gest.
Po kilku minutach, kiedy Mateusz wziął się w garść musieliśmy wziąć się do pracy, w końcu ognisko tuż tuż. Kiedy zmierzałam ku wyjściu usłyszałam : "Nie mów Ani o tym co się wydarzyło. Proszę". Uśmiechnęłam się do niego, co oznaczało, że nikt się o tym nie dowie. On tylko odetchnął z ulgą i ruszył w stronę ogródka.
Idąc drogą prowadzącą do mojego domu, ciągle miałam przed oczyma smutne oczy Mateusza. Ta myśl nie dawała mi spokoju. Co mogło się zdarzyć, żeby się tak zachowywał? Może dostał kolejny list od prawdziwej matki ..? Albo .. ? Sama nie wiem.  Martwię się o niego. Nie chce żeby coś sobie zrobił. A co gorsze, żeby ktoś mu zrobił coś okropnego. Mam nadzieję, że nie wpakował się w jakieś tarapaty. Ale dlaczego nie chce powiedzieć o tym mojej przyjaciółce? Może to jej coś grozi?
Niestety odpowiedzi na te wszystkie pytania nie znałam. Mogłam się tylko domyślać i czekać aż Mateusz będzie na to gotowy, by móc ze mną szczerze porozmawiać. Żeby tylko zdążył, za niecały miesiąc wyjeżdżam do Londynu. Westchnęłam.
Chciałam przestać o tym myśleć ale ciężko mi to wychodziło. W końcu dotarłam do mojego mieszkania. Poszukiwanie potrzebnych przedmiotów zajęło mi raptem piętnaście minut. Nie wzięłam wielu rzeczy tylko jakiś koc, patyki do opiekania kiełbasek, spray na komary, sweter, mp3 i wiele innych takich pierdółek, które prawdę mówiąc są potrzebne do urządzenia ogniska.
Wyposażona w cały ekwipunek ruszyłam przed siebie. Po drodze napotkałam na Anię, która niosła ciężkie torby jedzenia. Na mój widok uśmiechnęła się i przyjaźnie pomachała mi. 
- To nie będzie posiłek na jakąś bandę głodnych wilków - zażartowałam sobie z dyszącej dziewczyny.
- Tak masz rację, to będzie banda rozkapryszonych dzieciaczków. - powiedziała dumnie swoją "świetną" ripostę.
- Taa masz rację, licząc ciebie i Mateusza hmmm. Tak to będzie banda dzieci. - powiedziałam już śmiejąc się z naszej wymowy zdań.
Resztę drogi przekomarzałyśmy się swoimi niemiłymi komentarzami, które strasznie nas bawiły. 
Kiedy dotarłyśmy już na miejsce widziałyśmy dym z płonącego już ogniska. Przywitałam się z Mateuszem klepiąc go delikatnie po ramieniu starając się dodać mu trochę otuchy. On delikatnie się uśmiechnął i starał się nie pokazywać tego, że coś go trapi. Kurczę! - pomyślałam. Byłby naprawdę świetnym aktorem. Muszę mu o tym powiedzieć jak nie zapomnę, co często się u mnie zdarza.
Odłożyłam wszystkie rzeczy, które przyniosłam na bok. Ania zabrała się za przyrządzenie kiełbasek, a blondyn pilnował ognia. Pozostało mi tylko naszykować talerzyki i rozłożyć koc. 
Gdy wszystko było już gotowe rozsiedliśmy się na skrawku materiału i zaczęliśmy wspominać stare dobre czasy.
- A pamiętasz to jak w zerówce chciałeś podlać kwiatki  swoim... - nie dokończyła Ania, gdyż dławiła się śmiechem, a ja również z nią.
- Byłem wtedy młodszy i głupszy! - powiedział zawstydzony.
- A teraz jesteś .. ? - zapytała dziewczyna z błyskiem w oku.
- Młody i głupi .. No tak, ale to nie zmienia faktu, że miałem wtedy 5 lat i pełną głowę ciekawych pomysłów jak np ten.
Obydwie zaczęłyśmy się śmiać. Już głupszej rzeczy nie mógł powiedzieć - pomyślałam.
- A wiecie, dostałam pracę - powiedziałam dumnie.
- I dopiero teraz nam o tym mówisz ? Jak mogłaś ? - rzekła oburzona brunetka.
- Czasu nie było - odchrząknęłam cicho.
- Jestem z ciebie dumna wiesz ? - przytuliła się do mnie. A co będziesz robić ?
- Będę kelnerką w małej angielskiej kawiarence. Jutro idę jeszcze na dzień próbny więc się okaże na czym stoję, ale myślę, że wszystko się dobrze ułoży. Przynajmniej mam taką nadzieję. - westchnęłam ciężko.
- Ojj na pewno się dostaniesz. Wierzę w ciebie ! Moja Patrycja dorasta - powiedziała "wzruszona".
- Ha Ha Ha bardzo śmieszne. Będę za wami tęsknić ... - odparłam smutno.
- My za tobą też - rzekł Mateusz
- Ale będziemy utrzymywać kontakt. Są telefony, internet .. Damy radę, zawsze dajemy - zmotywowała nas Ania. Taak, ona to zawsze myśli pozytywnie.
Siedzieliśmy tak jeszcze dobre dwie godziny przy rozżarzonym ognisku. Wsłuchiwaliśmy się w kukanie sów, szum wiatru, szelest listków i rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Później śpiewaliśmy piosenki, których nauczyliśmy się w harcerstwie. Takie momenty mogłyby trwać o wiele dłużej. A nawet i wiecznie. Z taką ekipą zawsze i wszędzie mogę iść. Naprawdę będę za nimi tęsknić ..
Kiedy zrobiło się już chłodno, ciemno i komary zaczęły nam uprzykrzać życie, czas było się zbierać do domu. W końcu jutro mój wielki dzień. Musiałam pokazać na co mnie  stać.
Sprawnie wszystko posprzątaliśmy i pożegnaliśmy się.
Do domu wróciłam cała ukorzona i zmęczona. Wzięłam szybki prysznic, naszykowałam odpowiedni strój na jutro i udałam się do łóżka spać.

Pii! Pii! - usłyszałam głośny pisk tego nieznośnego urządzonka ze wskazówkami. Najchętniej wyrzuciłabym je przez okno i zasnęła na mojej miękkiej poduszeczce. Niestety już nie jestem bobaskiem i nie mogę spać tyle ile chcę. Szkoda - pomyślałam. Po wczorajszej nocy wyglądałam jak kupka nieszczęścia. Nie zmrużyłam oka, ciągle "musiałam" się wiercić i myśleć nad sensem życia i zadawać pytania " A co by było gdyby ?  Dlaczego w tak ważne dla nas dni nie można spokojnie zasnąć?!  Warknęłam zła na siebie kierując się do toalety. Po chwili zdałam sobie sprawę co zrobiłam i zaczęłam się śmiać z własnego zachowania. Taak, od dziś będą na mnie mówić Burek. - pomyślałam.
Kiedy spojrzałam w lustro widziałam potargane włosy, wory pod oczami, niewyraźną twarz. Musiałam coś z tym zrobić. Wzięłam szybki, zimny prysznic na uruchomienie mojego organizmu. Taak, tego było mi trzeba. Następnie założyłam przygotowane wcześniej ubrania, nałożyłam delikatny, lecz trochę bardziej poważniejszy makijaż i wyczarowałam na mojej głowie schludny warkocz.
Jestem już gotowa, zerknęłam na zegarek, i całkowicie spóźniona!
Dochodziła już 08:45, pięknie - pomyślałam. Pędem ruszyłam w stronę garażu, wzięłam kluczyki od taty samochód i starałam się odpalić auto. Uczyniłam kilka prób i nic! Złośliwość rzeczy martwych. No cóż pozostał mi tylko mój rower. Wzięłam nogi za pas i pedałowałam jak szalona. Na miejscu byłam o 08:55, idealnie. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Uczyniłam jeszcze kilka małych poprawek przed wejściem do lokalu. Wzięłam głęboki wdech i weszłam.
Moim oczom ukazał się ...
-----------------------------------------------------------------------------
Heej, sorki, że tak długo nie pisałam :C
Postanawiam poprawę, proszę o pokutę i rozgrzeszenie. :D
Mam nadzieję, że się podobało i jak na razie Was nie zanudzam ;3
Sorki za błędy i za to, że krótki :C Postaram się lepiej - następnym razem
To do zobaczenia w 7 :D
A tak wg;. to jak wrażenia po This Is Us ? Mnie niestety nie było :C
Komentujcie ♥

środa, 24 lipca 2013

Rozdział 5

Obudziły mnie promienie Słońca, które przedzierały się przez moje okno. Niechętnie otworzyłam oczy i uniosłam się ku górze. Po pewnej chwili przypomniało mi się wszystko z tamtego dnia. Do głowy przychodziło mi wiele pytań dotyczących gdzie się podziała Ania. Z tego co pamiętam zasnęłyśmy obie. No ale cóż, duża jest da sobie radę. Chyba - zaśmiałam się w myślach.
Ślimaczym krokiem powędrowałam do ubikacji, gdzie spięłam włosy w luźnego koczka, a na moją twarz nałożyłam bardzo delikatny makijaż. Następnie stanęłam przed wysoką szafą szukając odpowiedniego stroju na dzisiejsze poszukiwania pracy. 
Szczerze mówiąc mogłabym sobie dać radę bez niej. Dzięki stypendium miałam zafundowany bilet, a oszczędności starczyłyby mi na kilka miesięcy. Jednak wolałam dmuchać na zimno i mieć przy sobie więcej pieniędzy. Tak na wszelki wypadek.
Uznałam, że powinnam założyć coś bardziej poważnego i stosownego. Jedyne co wpadło mi do głowy był beżowy żakiet, bluzka również w tym odcieniu i ciemne rurki. Dołożyłam jeszcze kilka dodatków i całość wyglądała dość dobrze. Zerknęłam jeszcze na swoje odbicie w lusterku i dopiero wtedy ruszyłam przygotować sobie śniadanie, w końcu to najważniejszy posiłek w ciągu dnia. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy była mała karteczka, która leżała na stole. Mój wzrok przez krótką chwilę utkwił na białym liściku. 
" Nie chciałam Cię budzić, w końcu masz wakacje ;) 
Całuję Mama "
A pod spodem :
" Dołączam się do tego wyżej :D Jestem w szkole.
A. X
Na moich ustach mimowolnie pojawił się mały uśmieszek. Pierwsze co pomyślałam było : Ooo, jakie to słodkie. ♥
Po wczorajszym dniu uznałam, że powinnam zjeść coś bardziej lżejszego. W końcu wczoraj jadłam wyłącznie fast food'y. Muszę się trochę wziąć za moją sylwetkę i tryb życia - pomyślałam.
 Wybrałam lekkie kanapki "wasa", które z rozkoszą zjadłam. Po śniadaniu ruszyłam w stronę miasta, chyłkiem spojrzałam na zegarek. Wskazywał godzinę 10:30. Mam sporo czasu do przyjazdu wujostwa - pomyślałam. Pędem złapałam żółtą taksówkę i udałam się w centrum miasta.
Pierwszym celem był sklep spożywczy. Chodziłam od jednego, do drugiego i tak w kółko. Niestety nikt nie poszukuje pracowników. Jednak ja nie zamierzałam się poddać. Odwiedziłam dwa kina, teatr, bibliotekę, kiosk ( gdzie przy okazji kupiłam gazetę lokalną ) przedszkole, restaurację. W końcu udałam się do kawiarenki gdzie opadłam z sił. Niestety nawet w tym miejscu nic nie znalazłam. Wszędzie zajęte lub praca, do której w ogóle się nie nadaję. A takiej bym nie chciała. Bo po co "wpychać" się tam gdzie mnie nie chcą lub nie potrafię czegoś zrobić. Nie chcę nikomu nic udowadniać, wolę wykonywać to co idzie mi najlepiej lub to w czym dobrze się czuje i sprawia mi to przyjemność.
Po chwili do mojego stolika przyszedł kelner. Zamówiłam sobie mrożoną kawę i ciastko, wszystko skonsumowałam z największą przyjemnością. Zimny napój ochładzał mnie od środka, co dawało mi ulgę. Na dworze był wielki upał, ponad 25 stopni. Na dodatek musiałam założyć te durne ubrania, w których się strasznie spociłam. Plusem było to, że usiadłam na zewnątrz. Czasem czułam delikatny powiew.
Otworzyłam gazetę i zaczęłam przeglądać oferty pracy. Strona po stronie ... Zadzwoniłam pod około 20 ogłoszeń, jednak okazało się, że oferta nieaktualna lub już kogoś mają.
 Po skończonym posiłku udałam się w stronę domu. Mijałam wiele budynków, park, stacje benzynową .. Jednak coś mnie podkusiło, żeby pójść inną drogą do mojego mieszkania. Była ona troszeczkę dłuższa i bardziej skomplikowana, ale nie spieszyło mi się zbytnio. Dochodziła 12:35 mam jeszcze sporo czasu. Drogę umilały mi ptaki, które tak pięknie śpiewały. Idąc zauważyłam na nowo zbudowanym budynku wielki napis : Szukamy pracowników! Nie mogłam w to uwierzyć. Wreszcie coś się trafiło! Szczęśliwa weszłam do środka. Pomieszczenie zrobiło na mnie wielkie wrażenie. Była to malutka kawiarnia urządzona w angielskim stylu.  Po prawej stronie stały 4 okrągłe stoliki. Przy każdym znajdowały się cztery eleganckie, białe krzesła. Ściany pomalowane były na czerwona, a podłoga pokryta była pomarańczowymi płytkami. Na przeciwko drzwi wisiał wielki, owalny zegar. Posiadł on rzymskie liczby. Po lewej stronie znajdowała się wielka scena, a tuż obok bar. Zachwycona udałam się do pani w średnim wieku, która siedziała na jednych z krzeseł. Wyglądała na 50 lat. Posiadała krótkie,kręte kruczoczarne włosy, na których można było dostrzec delikatną siwiznę. Kobieta ta miała zaledwie 165 wzrostu i była troszeczkę puszysta. Ubrana była w długie, brązowe spodnie z kantem, natomiast bluzka, szara, na krótki rękaw. Jednym słowem mówiąc była to schludna kierowniczka.
- Dzień dobry, ja w sprawie pracy - uśmiechnęłam się nieśmiało podchodząc bliżej.
Starsza kobieta obejrzała mnie od góry w dół. Co mnie troszeczkę skrępowało i zrobiłam się delikatnie czerwona.
- Hmm, a znasz angielski ? - zapytała
- Oczywiście, że znam mogę pani pokazać moje ..
- Nie, nie trzeba. Wierzę ci - przerwała mi kobieta lekko się przy tym uśmiechając.
Przyjdź jutro na okres próbny tak o 9:00, zgoda ?
- Dobrze, to do zobaczenia. Dziękuję! - powiedziałam uradowana.
Kobieta na mój widok delikatnie się zaśmiała po czym wróciła do dalszej pracy.
Szczęśliwa wyszłam z kawiarenki. Czułam tysiąc motylków w brzuchu, które delikatnie mnie łaskotały. To uczucie było niebywałe. Wszystko szło mi tak dobrze! Jednak powiedzenie : Kto nie próbuje ten nie zyskuje, mówi prawdę. Trzeba być pozytywnie nastawionym i nie poddawać się kiedy na swojej drodze spotka się jakieś przeszkody. Powinno się walczyć i "grać " dalej w tę grę.
Radosna wróciłam do domu. Podejrzewałam, że rodziców już nie będzie. Mieli jechać na lotnisku odebrać ciotkę z wujkiem.
 Pierwsze co zrobiłam zdjęłam z siebie te idiotyczne ciuchy i założyłam coś luźniejszego. Kiedy zeszłam na dół, włączyłam telewizor i położyłam się na kanapie. Latałam po kanałach jak szalona. Jednak moją uwagę przykuła Eska Tv, na której znów leciało One Direction. Tym razem puścili "What makes you beatiuful". Melodia ta wpadała w ucho, aż chciało się wstać i zacząć tańczyć. Nie mogłam oderwać wzroku od telewizora. Podobał mi się ten teledysk, a także tekst piosenki. Dzięki niemu każda dziewczyna może się dowartościować i zapomnieć o swoich "kompleksach". Z rozmyśleń wyrwał mnie cichy pisk.
 Pii! Pii! Zaczął wibrować mój telefon. Kto to może być ? - pomyślałam. Szybko ruszyłam, by sprawdzić kto dzwoni.
- Halo ? -powiedziałam do słuchawki.
- Hej Pati tu tata. Niestety mam trochę złe wieści. Wujo i ciocia musieli prze bukować bilet ze względu na pogodę. Z lotniska przyjedziemy około 15. - powiedział smutnym głosem.
- Skoro tak, to dobrze. Znaczy nie dobrze, ale dobrze, że nie pozwolili im wylecieć, bo mogło im się coś stać - szybko się poprawiłam przy czym trochę się zagmatwałam
Mój rodzic zaczął się ze mnie śmiać. Co mnie troszkę zirytowało.
- Ojj Patrycja, Patrycja, hahaha
- Okeey, to ja lecę paa - rozłączyłam się.
- Cześć córcia. Tam uważaj na siebie -powiedział.
- Tato jestem już dorosła ..
- Taak wiem - westchnął. Kocham cię pa.
- Ja ciebie też! - rozłączyłam się.
Usiadłam na krześle odkładając telefon. Szczerze mówiąc troszeczkę cieszyłam się, że nie przylecieli, gdyż oni robią naprawdę SPORE zamieszanie w domu. A niedawno znalazłam pracę, co prawda jutro mam dzień próbny, ale mam nadzieję, że mnie przyjmą. W dodatku będę miała ich prawie na co dzień, gdy wylecę do Londynu.
Postanowiłam nie siedzieć w domu bezczynnie. Zmarnować taką piękną pogodę na siedzenie w domu na tyłku to grzech. A skoro miałam wolne popołudnie nic nie stawała mi na drodze, żeby gdzieś wyjść .Wzięłam torebkę, telefon, 20 zł i zamknęłam drzwi na klucz. Miałam zamiar iść do Ani, ale wpadłam na lepszy pomysł. Dawno nie jeździłam na rowerze, chciałam to zmienić i ruszyć trochę nogi i popedałować. W końcu musiałam zrzucić parę kilo.
Wyciągnęłam mój zakurzony wrak, sprawdziłam opony - nie było aż tak źle. Starą szmatką wyczyściłam go trochę, żeby wyglądał w miarę przyzwoicie. W końcu usiadłam na siedzonku. Chciałam zrobić jazdę próbną. nawet nieźle mi poszło, tylko troszeczkę się chwiałam. Ale co się człowiek nauczy zapamięta się na całe życie.
Ruszyłam. Przez całą drogę potrąciłabym dwóch pieszych i wpadłabym na jedno drzewo. Strasznie się ucieszyłam. Mogło być o wiele gorzej! Szczęśliwa ze swojego sukcesu zapukałam do drzwi. W progu stanęła zaspana Anka.
- Rusz swój tyłek i wsiadaj na rower! Szkoda dnia na takie lenistwo. - powiedziałam.
- Cooo ? Ale teraz ? - powiedziała smętnym głosem.
- Ruchy kluchy jedziemy do Mateusza, zrobimy mu " wjazd" na chatę.- odpowiedziałam jej uśmiechając się.
Kiedy usłyszała jego imię, od razu ruszyła się przebrać i ogarnąć swoją kupę włosów. Zajęło jej to nie mniej niż 15 minut. Kiedy na nią spojrzałam doznałam szoku. Założyła zwiewną beżową sukienkę ,która idealnie podkreślała jej figurę. Na gołe ramiona zarzuciła jeansowe bolerko. Całość dopełniały jej proste, rozpuszczone włosy, które bezwładnie opadały na jej ciało. Wyglądała tak uroczo i ślicznie, a zarazem dumnie i pewnie siebie. Z moich ust wyciekło tylko ciche : Wow .. No, to ja zawsze musiałam jeszcze coś palnąć i dopowiedziałam :
- Dla kogo się tak wystroiłaś ? - poruszałam śmiesznie brwiami
- Hahaha, ciicho już mi tu, idziemy - powiedziała kierując się w stronę drzwi.
Kiedy wyszłyśmy na zewnątrz Ania stanęła jak wryta. Nie wiedziałam o co jej chodzi. Zaczęłam ją pukać paluchem, machać ręką przed oczami i nic. W końcu zapytałam :
- Ej no co się dzieje ? Bierze swój pojazd i jedziemy - powiedziałam z entuzjazmem w głosie.
- To TWÓJ rower ? - zapytała z niedowierzaniem.
- Nieee wcale! Ukradłam go z pod biedronki .. - odpowiedziałam z nutką irytacji.
- Pewnie jakiemuś pijaczkowi. Too co z nim zrobiłaś jest karygodne ! - zaczęła śmiać się Ania.
Gdy spojrzałam na ten rower jeszcze raz, zrozumiałam o co jej chodzi. Pierwsze co rzucało się najbardziej w oczy to zardzewiała, przekrzywiona kierownica. Poniżej można było dostrzec obdartą ramę (zresztą cały rower był w takim stanie ) Koszyk, który znajdował się z tyłu na bagażniku został w połowie oderwany. Jednym słowem skrzypiący złom.
Po chwili obie spojrzałyśmy na siebie i zaczęłyśmy się strasznie śmiać. No coż, kiedyś ten rower wyglądał troszkę lepiej .. Szczerze mówiąc "troszkę" to mało powiedziane. Był o niebo lepszy. Jednak jak się dba, tak się ma. To była tylko i wyłącznie moja wina.
W końcu ruszyłyśmy. Od Ani do Mateusza nie było aż tak daleko. Cała droga zajęła nam z 15 minut. Byłoby szybciej gdyby ktoś jadący za mną nie krzyczał : Proszę zwolnij !
Gdy stanęłyśmy pod drzwiami Mateusza, bez wahania je otworzyłyśmy. Jak zawsze były otwarte, co nas wcale nie zdziwiło. Weszłyśmy pewnym krokiem do środka. Rozejrzałam się po otoczeniu jednak śladu naszego kolegi nie było. Po chwili krzyknęłam
- Złaź na dół albo pokażę TO zdjęcie An... - niestety nie zdążyłam dokończyć, gdyż przede mną stanął zdyszany Mati.
- Tylko spróbuj ! - zagroził mi palcem.
- Haha, no dobra dobra. Ale następnym razem może jakoś przypadkowo ... - zaczęłam się śmiać.
- Ale o co chodzi ? - dopytywała się Ania.
Niestety my nie mogliśmy jej odpowiedzieć, gdyż dopadła nas ten stan, zwany głupawką. Moja przyjaciółka wiedziała już, że to nie skończy się aż tak szybko i już nic się od nas nie dowie, więc zrezygnowana po prostu usiadła na kanapie.
Kiedy ja i Mateusz się już opanowaliśmy, w trójkę zaczęliśmy rozmyślać nad tym co możemy robić tego słonecznego dnia. W końcu niedługo wyjeżdżam, więc nie powinniśmy marnować tych chwil gdzie jesteśmy wszyscy razem.
I w tym czasie rozpoczęła się nasza burza mózgów. Każdy z nas miał wymyślić choć jeden pomysł na dzisiejsze popołudnie. Pierwsza wymyśliłam ja - zakupy. Jednak ani mojej przyjaciółce, ani Mateuszowi ten "genialny" pomysł nie przypadł do gustu. Następna wykrzyczała Ania, żeby wybrać się do skateparku. Zrobiłam kwaśną miną i  po chwili wszyscy uznaliśmy, że to jednak kiepski plan.
Nagle Mateusz dostał olśnienia. Wpadł na super pomysł, żeby urządzić ognisko u niego na podwórku. Mi i Anusi strasznie się spodobało. W naszych oczach zapaliły się iskierki.
Była godzina 14:30, nasze małe przyjęcie miało rozpocząć się o około 16. Każdy z nas dostał jakąś rolę.
Ania musiała zająć się jedzeniem, Mateusz rozpaleniem i przygotowaniem paleniska, a ja muzyką, kocami, siedzeniami itp. Kiedy już wszystko było ustalone, zaczęliśmy brać się do pracy.
- To ja lecę do sklepu po jakieś przekąski - zakomunikowała brunetka, po czym wyszła z mieszkania.
- Dobra, ja idę do domu i przyniosę parę rzeczy - powiedziałam Mateuszowi.
Gdy stałam już koło drzwi i prawą ręką trzymałam klamki, nagle poczułam jak ktoś łapie mnie za lewy nadgarstek.
- Proszę zostań musimy poważnie porozmawiać .. - powiedział smutnym głosem.
Nie miałam wyboru, w końcu jestem jego przyjaciółką. Nie wiedziałam czy mam się cieszyć czy płakać...
---------------------------------------------------------------------------
Heej, witam w 5 rozdziale :>
Chciałabym serdecznie podziękować za tyle komentarzy pod 4 roz. <3
Jestem z was naprawdę dumna :* Mam nadzieję, że się podoba ;3
Nie martwcie się niedługo akcja się rozkręci ;)
Przepraszam za wszystkie błędziory, krótkie rozdziały i wgl. ;c 
Mam nadzieję, że się poprawię :>
Do zobaczenia w szóstym ;D


wtorek, 23 lipca 2013

Dodatek do rozdziału ;3

Do każdego rozdziału będzie dodawana muzyka. Na górze ekranu zapewne zauważyliście już pomarańczowy pasek. Są tam utwory do każdego rozdziału. Zawsze na początku rozdziału będzie numer ścieżki dźwiękowej (track). Zanim zaczniecie czytać włączcie sobie odpowiednią piosenkę i wczujcie się w nastrój ;3 Co o tym sądzicie :> ? Nam się wydaje, że to świetny pomysł.
Widzimy się już niebawem w następnym rozdziale :D


poniedziałek, 22 lipca 2013

Rozdział 4

Kiedy wychodziłam z budynku mojej szkoły zrobiło mi się strasznie przykro, że spędziłam tu tyle lat, a nagle nadeszła taka chwila, że trzeba po prostu odejść. Tak gdyby nigdy nic. Zawsze będę wspominać ją miło. Tu zdarzyły się moje pierwsze miłości jak i kłótnie, które potrafiły odbudować i wzmocnić relacje między ludźmi. To właśnie tu odnalazłam swoje powołanie do muzyki. Gdyby nie ta szkoła moje losy potoczyłyby się zupełnie inaczej. Jestem szczęśliwa, że poświęciłam jedną cząstkę mojego życia w tym miejscu. 
Będę tęsknić także, za ludźmi tymi przyjaznymi jak i tymi wrednymi. Obydwoje mnie wiele nauczyli. Od tych pierwszych dowiedziałam się, że jest nadzieja dla tego świata. Że są jeszcze dobrzy ludzie. Szczerzy, oddani, pomocni i uprzejmi. To oni pomagali mi się podnieść od dna i to oni sprawiali, że na moich ustach pojawiał się szczery uśmiech. Natomiast od tych drugich nauczyłam się jak radzić sobie w życiu oraz jak przezwyciężać zło. Gdyby nie oni, być może nie wiedziałabym jak bronić się  i nie przejmować wyzwiskami, wyśmiewaniem, stałego rzucania kłód pod nogi. Ci ludzie nawet nie wiedzą, że jestem im za to wdzięczna. Być może gdyby nie ich zachowanie, nie dałaby sobie rady w tym wielkim Londynie. Ale dzięki nim mam nadzieję, że sobie poradzę. 
Ostatni raz spojrzałam na budynek, który stał za moimi plecami. Na moim policzku pojawiła się słona łza szczęścia. Od dziś zamykam kolejny rozdział w swoim życiu i otwieram nowy. Mam nadzieję, że okaże się lepszy, ciekawszy .. 
Sięgnęłam po chusteczkę higieniczną i otarłam mokrą ciecz na mojej twarzy. Po ukończeniu tej czynności ruszyłam dalej w poszukiwaniu pracy.
Kierując się ku centrum miasta zauważyłam jaki ten świat jest szybki. Każdy gdzieś się spieszy, pędzi, gna. Już kilka razy zostałam potrącona przez ludzi, którzy nie patrzą się co jest wokół tylko śmigają dalej w tą nudną szarą codzienność. Mam nadzieję, że moje nowe życie nie będzie właśnie tak wyglądało ..
Z moich rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk mojego telefonu komórkowego. Zręcznie sięgnęłam do tylnej kieszeni i nacisnęłam zieloną słuchawkę nie zważając na to kto dzwonił.
- Halo ? - powiedziałam do urządzenia.
- Cześć córcia, słuchaj mam prośbę po szkole skocz do sklepu i kup składniki na sernik, dobrze? - spytała mama.
- No dobrze, a z jakiej to okazji ? - dopytywałam się.
- Aa no ciocia z wujem przylatują. Będą jutro około 16. - powiedziała z entuzjazmem.
- Ale którzy ci fajni, czy te gbury? - zapytałam z przekąsem. 
- Ojj Patrycjo nie ładnie tak mówić - zaśmiała się mama. Nie masz się czym przejmować. To ciocia Ola i wujek Krzysiek.
- Aa no to dobrze. Będę wcześniej z tymi zakupami jak coś.
- Jak to wcześniej ? - powiedziała z zdezorientowanym głosem mama.
- Opowiem ci w domu. Nie masz czym się przejmować. To ja lecę, bo zaraz ludzie mnie potrącą pa.
Rozłączyłam się. 
Czyli z szukania pracy nici - pomyślałam. Może to i dobrze ? Mam jeszcze prawie 2 tygodnie odpoczynku. Postaram się wykorzystać jak najlepiej. Jednak wolałabym już coś znaleźć.
Wolnym krokiem kierowałam się do marketu. Przy okazji rozglądałam się nad jakimiś ofertami, niestety nie zauważyłam żadnych .. Będzie ciężko, ale się nie poddam - pomyślałam.
Kiedy stanęłam przed drzwiami sklepu powiedziałam
- Stefan otwórz drzwi ! 
Kiedy się rozchyliły odpowiedziałam dziękuję. Zawsze uwielbiałam to robić. Miny ludzi przechodzących obok są nie do zapomnienia. Później czują się zdezorientowani. Mnie i Ankę to strasznie bawi. Pamiętam taką sytuacje, że jak to zrobiłyśmy, taki starszy pan powiedział :
- A mi Stefan otworzysz ?
On to chyba wziął na serio. Po tym wydarzeniu miałyśmy cały dzień bekę. Nie mogłyśmy przestać się śmiać. Żadna z nas nie mogła się ogarnąć. A kiedy było już blisko do normalnego zachowania jedna wybuchała głośnym chichotem, a za nią druga. I tak ciągnęło się bez końca. 
Szybkim krokiem ruszyłam z wózkiem przeglądać półki. Musiałam odtworzyć sobie wszystkie produkty potrzebne do danego wypieku. Na samym początku miałam z tym problem, jednak po pewnej chwili wszystko szło jak pomaśle. Kiedy miałam już wszystkie potrzebne produkty, postanowiłam kupić coś na nasze pidżama party. Co prawda mogłoby się obyć bez jedzenia jednak nie byłoby to samo. Ruszyłam w alejkę "słodycze". Zręcznie powrzucałam do wózka żelki, batony, ciasteczka. Następnie udałam się do przedziału z chrupkami, paluszkami itp. Wzięłam orzeszki, paczkę chipsów. Kiedy wybrałam już wszystkie produkty udałam się do kas. Po drodze ujrzałam napoje, które również włożyłam do wózka.
Gdy zobaczyłam strasznie długie kolejki od razu chciałam stąd jak najszybciej wyjść. Wiedziałam co mnie czeka. Piętnastominutowe bezczynne stanie . Jednak jestem na tyle spostrzegawcza, że wśród tłumu ludzi zauważyłam koleżankę mojej mamy, którą poprosiłam o zajęciu mi kolejki. Ja w tym czasie miałam czas na zorientowanie się w sprawie pracy. Miałam na to ok. 10 minut.
Szybkim krokiem ruszyłam do biura informacji. Niestety nie znam tego marketu zbyt dobrze, więc to troszeczkę mi zajęło.
Kiedy dotarłam na miejsce postawiłam sprawę jasno. Kierownik na szczęście zrobił to samo. Dowiedziałam się tego, że poszukują pracownika do sprzątania, płacą 120 zł tygodniowo. Praca na 5 dni roboczych. Umówiłam się z nim, że jeżeli nie znajdę nic lepszego w ciągu tygodnia przyjdę i przyjmę tę robotę. W końcu lepsze to niż nic. Westchnęłam.
Idąc odebrać zakupy wpadłam na koleżankę mamy, która zajęła mi miejsce. Okazało się, że trochę szybciej poszło więc postanowiła zapłacić za mnie wyszło 35 zł. Umówiłyśmy się, że zwróci jej moja mama, ponieważ ona nie ma już czasu. Spieszy się do pracy.
Jedynie co zrobiłam to podziękowałam i odetchnęłam z ulgą. Miałam przy sobie tylko 20 zł i trochę drobniaków.
Do domu nie miałam daleko ale czekało mnie sporo pracy w związku z przyjazdu wujostwa jak i przygotowania pidżama party i jeszcze te ciężkie torby z zakupami .. Postanowiłam złapać taxi, na szczęście ich to nigdy nie brakuje. Wzięłam pierwszą lepszą i pojechałam w stronę mieszkania.
Jazdę umilała mi piosenka "One way or another" wiele razy słyszałam ją w radio, strasznie ją polubiłam. Jednak nigdy nie wiedziałam kto ją napisał. Cóż to nie jest zbyt ważne.
- Czy mógłby pan pod głosić ? - spytałam
- Nie ma problemu - odpowiedział życzliwie kierowca.
Całą drogę nuciłam pod nosem refren tej piosenki. Była jak uciążliwa jak komar, nie chciała wyjść mi z głowy. I właśnie dlatego ją lubię.
Gdy dotarłam na miejsce pierwsze co zrobiłam było odłożenie ciężkich toreb na stół. Z ulgą odetchnęłam, nosić takie ciężary to nie lada wysiłek dla takiej dziewczyna jak ja. Ręce mam jak patyki.
- Widzę, że zaszalałaś z zakupami - zaśmiała się mama.
- Haha, no tak. Dziś Ania przychodzi na noc, może zostanie co nie ? - zapytałam, chociaż i tak znałam odpowiedź. Moja przyjaciółka zawsze była mile widziana w naszym mieszkaniu.
- Jeszcze się pytasz niech wpada, przynajmniej nie będziecie się nudzić. A teraz opowiadaj co się w szkole wydarzyło. - zaczęła dopytywać się mama.
- Wiesz od dzisiaj mam już wakacje! - powiedziałam z uśmiechem na twarzy.
Postanowiłam nie mówić mamie o tym co wydarzyło się dziś rano. Byłaby trochę roztrzęsiona i zadawałaby pytania : A co by było gdyby ... ?
- Świetnie kochanie, a z jakiej to okazji ?
I znowu .. Zaczęłam wszystko od początku ( pomijając ten mały incydent). Po chwili moja mama zaczęła mówić jak to jest ze mnie dumna i wgl.
W związku z przyjazdem rodziny powinnam pomóc w sprzątaniu domu. Aby rozpocząć tę czynność musiałam się jakoś do tego przygotować. Migiem pobiegłam na górę przebierając się w najgorsze rzeczy, następnie założyłam słuchawki na uszy i byłam już gotowa. Pierwsze co zrobiłam było pochowanie wszystkich rzeczy na swoje miejsce. Następnie w rytm muzyki zaczęłam ścierać kurze z mebli. Przyjemne z pożytecznym - pomyślałam. Kiedy zaczęła lecieć piosenka One way or another, zamiatałam podłogę. Bardziej wyglądało to jak taniec z szczotką. Gdy skończyłam pracę w jednym pomieszczeniu to samo uczyniłam w kolejnych, aż doszłam do mojego pokoju. Zmęczona rzuciłam się na łóżko i zdrzemnęłam się na chwilkę.
Usłyszałam hałas. Był to dźwięk mojego telefonu komórkowego. Szybkim ruchem sięgnęłam go i nacisnęłam zieloną słuchawkę. Po chwili usłyszałam głos mojej przyjaciółki.
-Hej, będę u ciebie za piętnaście minut, zgoda?
- Okey czekam. Weź pidżamę. - powiedziałam
- Dobra to ja lecę pa.
Niechętnie wstałam z wygodnego łóżka i ruszyłam w stronę kuchni. Wzięłam kilka miseczek i wsypałam tam ciasteczka, cukierki, chipsy. Zaniosłam to wszystko do pokoju. Teraz pozostało mi tylko czekać na Anię.
Miałam jeszcze sporo czasu. Postanowiłam umilić go sobie moją ulubioną piosenką OWOA (One way or another). Wpisałam w wyszukiwarkę tytuł. Po chwili w moim pokoju leciała melodia, przy której śpiewałam pod nosem. Byłam bardzo ciekawa kto to napisał, postanowiłam to sprawdzić. Wyskoczyło mi : One direction. Powtórzyłam sobie nazwę tego zespołu jeszcze raz. Nic nie kojarzyłam. Pierwszy raz o nich słyszę. Chciałambym się coś o nich dowiedzieć. Weszłam w Wikipedię i zaczęłam czytać. Zdążyłam dowiedzieć się tylko tego : One Direction – brytyjsko-irlandzki boysband. W jego skład wchodzą Liam Payne, Harry Styles, Louis Tomlinson, Zayn Malik i Niall Horan. W VII brytyjskiej edycji programu X Factor zajęli trzecie miejsce. Nic więcej nie zdążyłam się dowiedzieć, gdyż usłyszałam donośny dźwięk dochodzący z dołu. Była to zapewne moja przyjaciółka.
Szybko pobiegłam na dół po schodach, żeby to sprawdzić. Okazało się, że miałam rację.
- Noo cześć Miśka - przywitała się zemną.
- Hejka, wchodź - powiedziałam.
Ania pewnym krokiem udała się na górę do mojego pokoju. Zapowiadał się na miły wieczór. Było już trochę po osiemnastej.
- Patrycja !! Przechodzisz na jasną stronę mocy! - krzyknęła uradowana.
- Co ? Ale o co ci chodzi ? - zaśmiałam się.
- Jak kto o co .. O One Direction. Widzę, że się nimi interesujesz. - wpatrywała się w laptopa.
No tak, ja sobie mądra nie zamknęłam strony. Geniusz normalnie.
- Podoba mi się jedna piosnka. Chciałam sprawdzić kto ją skomponował. A ty ich znasz ? - zapytałam się
- Czy ja ich znam ?! Ja ich po prostu kocham. Myślisz, że po co miałaby tę czerwoną wstążkę ? - wskazała na swój lewy nadgarstek.
- Haha i tak nic nie rozumiem no ale spoko - zaśmiałam się.
- To który ci się najbardziej podoba, hęę?
- Ja ich nawet nie znam ! Nie mogę tak powiedzieć. - odpowiedziałam
- Ojj no dobra już, nie denerwuj się - powiedziała.
Postanowiłam wcielić swój genialny plan w życie. Żeby wyglądało to niewinnie musiałam ją jakoś "zagadać".
- A może obejrzymy jakiś film  ? - zaproponowałam.
- No zgoda ale jaki ?
Może horror ? - zaczęła udawać zombi
Albo jakiś melodramat ? - przedrzeźniała płaczące kobiety
Lub komedię. To co wybierasz?- zapytała.
" To co wybierasz ? " i właśnie w tej chwili Ania czeka aż zapytam się jej, a ty co wolisz ? To jest nasza filmowa rutyna. Jednak dziś jej nie dam takiej satysfakcji i włączyłam film " Ostatnia piosenka ". W połowie filmu zjadłyśmy już całą paczkę chipsów. Co mnie bardzo zaskoczyło, zazwyczaj kończyłyśmy je jeść pod koniec seansu. Kiedy był moment, że bohaterowie się całują postanowiłam wreszcie zapytać.
- Ania ... - zaczęłam powoli. Mogę się ciebie o coś spytać?
- Jasne, wal śmiało - powiedziała wpatrując się w ekran telewizora.
- Czy ty coś czujesz do Mateusza ?
Gdy wypowiedziałam to imię delikatnie drgnęła. Na samym początku nic nie powiedziała. Dopiero po pewnej chwili.
- Tak .. Ale on już ma dziewczynę ... Niech to zostanie między nami, zgoda ? - powiedziała spokojnym głosem.
Nie wiedziałam co powiedzieć. Na samym początku bardzo kibicowałam Matiemu, żeby udało mu się z tą dziewczyną. A teraz ? Nie wiem po czyjej stronie stanąć .. W końcu oboje są moimi przyjaciółmi. Chcę aby oboje byli szczęśliwi. Ale ja nie mogę się patrzeć jak Ania cierpi z tego powodu .. I co ja mam teraz zrobić?
Nic jej nie odpowiedziałam. Tylko przytuliłam się do niej i cały film oglądałyśmy w ciszy. Wolałam już nie drążyć tego tematu. Wiedziałam, że to dla niej bardzo ciężkie.
Kiedy skończył się film Ania opowiedziała mi trochę o chłopakach z 1D. Zrobili na mnie spore wrażenie. Później zaczęłyśmy śpiewać jak szalone do różnych piosenek. Gdy opadłyśmy z sił każda z nas weszła sobie na tt i fb. Następnie zasnęłyśmy jak aniołki. To był udany dzień! 

---------------------------------------------------------------------------------
Witam was w 4 rozdziale ;)
Następny rozdział napisze nasza nowa pisarka :3
Czekamy na next
Z góry przepraszam za wszystkie błędy, które popełniłam.
Proszę jeśli czytacie komentujcie to naprawdę motywuje.
Do zobaczenia w 5 :)

niedziela, 21 lipca 2013

Rozdział 3

*Track 3*
Kiedy wyszłam z gabinetu dyrektora nie mogłam opanować swojej aury szczęścia. Zaczęłam biegać po korytarzu, niczym dzieciak w podstawówce cieszący się skończonymi lekcjami. Czułam jakby wielki głaz spadł mi z serca. Moje wszystkie kłopoty odeszły daleko, daleko stąd i mam nadzieję, że już nigdy nie wrócą. Czym prędzej chciałam się podzielić moim szczęściem z moją kochaną przyjaciółką Anią, która dała mi nadzieję, że będzie dobrze. Gdyby nie ona wiele razy przeżyłabym załamanie jednak ona zawsze jest przy mnie i daje naprawdę dobra rady. Jest to osoba, która patrzy na świat jako realistka. Bardzo chciałabym być taka jak ona.
Spojrzałam na zegarek, dochodziła godzina 10. Zostało mi jeszcze 15 minut zanim skończy się lekcja. Postanowiłam nie marnować tego czasu. Usiadłam na zimnej podłodze pod drzwiami, gdzie znajdowała się Ania. Wyjęłam z plecaka kartkę, długopis i zaczęłam tworzyć nową piosenkę.
Z ciągu pisanych słów wyrwało mnie pukanie w ramię. Nim się odwróciłam ujrzałam uśmiechniętą Anię, która patrzyła mi się w kartkę papieru i czytała słowa :

We sign our cards and letters bff (Uh uh)
You've got a million ways to make me laugh(Yeah)
You're looking out for me
You've got my back
It's so good to have you around
You know the secrets I could never tell(Uh huh)
And when I'm quiet you break through my shell
Don't feel the need to do a rebel yell

You're a true friend
You're here till the end
You pull me aside when somethin ain't right
Talk with me now and into the night
Till it'-s alright again

You're a true friend

Po chwili powiedziała
- Oo kochana jesteś, ale wiesz wystarczyłyby żelki - roześmiała się Ania.
- Oj przykro mi żelków nie mam, ale mam naprawdę dobre wieści - zaczęłam piszczeć z radości.
Wstałam dumnie, odchrząknęłam i wygłosiłam swoją przemowę.
- Właśnie przed tobą stoi najlepszy absolwent tej szkoły, który za dobre sprawowanie otrzymał dwa tysiące złotych. - ukradkiem zerknęłam na Ankę, która wydawała się być dumna zemnie.
Wyciągnęłam rękę ku niej, by pomóc jej wstać z zimnej podłogi, a ona mimowolnie rzuciła mi się na szyję.
- No widzisz mówiłam, że będzie dobrze ? Haha, ale ja się cieszę !
Po chwili obie zaczęłyśmy się śmiać, tak po prostu z niczego. Uwielbiałam takie chwile, kiedy nawzajem mogłyśmy cieszyć się czyjegoś szczęścia. Gdyby nie to, ten świat byłby bardzo smutny.
- Ejej, czekaj chwile. Absolwent ? Czyli ty masz już wakacje - spytała zdziwiona.
- No tak ty mój mózgu. "Szybko" pojmujesz fakty - roześmiałam się i poczochrałam jej fryzurkę.
- Haha wieem, jestę geniuszę.
I po tych słowach podszedł do nas cały w skowronkach Mateusz. Miał na sobie czerwoną koszulę w kratkę, spodnie jeansowe, które sięgały mu do łydek. Na ramieniu miał przewieszoną torbę, gdzie rzekomo trzymał książki.
- No cześć dziewczyny, co wy takie wesołe ? - zapytał się uśmiechnięty.
- To chyba my powinnyśmy zapytać o to ciebie - zażartowała Ania.
- Będę gentelmenem i wam ustąpię - roześmiał się.
Po chwili dostał kuksańca w bok od Anki, która oddała mi głos.
 Po długim przemówieniu wreszcie odetchnęłam z ulgą. Co raz bardziej nie wierzę w to, że takie szczęście przytrafiło się właśnie mi - takiej szarej Patrycji Salce. To jest po prostu nie do wiary. Tak wszystko mi się dobrze układy. Mam nadzieję, że cały czas będę miała z górki, niż pod nią. Ale to okaże się dopiero w swoim czasie. Jeszcze dużo rzeczy jest przede mną, które pojawią się w najmniej przewidzianym momencie. No ale życie na tym polega, żeby przezwyciężać przeszkody na swojej drodze.
- No dawaj, dawaj. Co cię tak uszczęśliwiło - dopytywała się uśmiechnięta Ania.
- Pamiętacie, że na zakończenie roku jest bal absolwentów - zaczął powoli Mateusz.
Nagle w oczach mojej przyjaciółki pojawiły się małe ogniki.
- Hmm, aa no tak. Kompletnie bym o nim zapomniała. Co związku z tym ? - zapytałam.
- Wiecie, od dawna podobała mi się taka dziewczyna .. I odważyłem się ją zaprosić. I wiecie, zgodziła się ! - wywrzeszczał szczęśliwy Mati.
Och dzisiaj to chyba każdy z nas miał udany dzień - pomyślałam. Na samym początku ja, mogę dalej spełniać swoje marzenia. Teraz nasz przyjaciel umówiły się z jego wybranką na bal, a Ania ? Po prostu cieszy się naszym szczęściem. Jednak kiedy spojrzałam na brunetkę stojącą obok mnie, pierwsze co zauważyłam to brak płomyków w jej błękitnych oczach. Nagle zrobiła się taka smutna, osowiała. Założyła na swoje usta maskę przypominającą "szczery" uśmiech. Muszę z nią pogadać i to jak najszybciej - pomyślałam.
- No, no gratuluję - poklepałam go po ramieniu.
A jak ma na imię ta szczęściara, co ? - puściłam mu oczko.
- Poznacie ją na balu. A tak właściwie to z kim idziecie? - zapytał.
- Wiesz, ja nie planowałam nawet pójść na tę imprezę. Niezbyt lubię tańczyć, a po drugie nie miałabym z kim się wybrać. Wolę rozejrzeć się za jakąś pracą w tym czasie. - odpowiedziałam
- Hmmm ciekawie, ja już lecę niedługo lekcja będzie. Później pogadamy, paa - zmierzał ku swojej klasie.
- Czeeść - odpowiedziałyśmy mu obie.
Kiedy straciłam Mateusza z zasięgu wzroku zaproponowałam Ani aby dziś wpadła do mnie po szkole. Później zostałaby na noc i urządziłybyśmy pidżama party na cześć mojego sukcesu. Ta oczywiście zgodziła się bez żadnym namową. Co mnie bardzo ucieszyło. Wreszcie będę mogła zapytać co się stało. Strasznie się o nią martwię. Mam wrażenie, że zaniedbałam naszą przyjaźń przez szkołę, naukę, śpiew.
Gdy dzwonek zadzwonił postanowiłam przejść się po mieście i rozejrzeć za jakąś ofertą pracy. Nie zależy mi na jakiś wielkich wygodach i wypłacie. Ważna żeby jakaś była ..


----------------------------------------------------------------
Heejka ;3
Bardzo dziękuję za 4 komentarze pod rozdziałem !
Jesteście kochane <3 !
Jestem z wami już 3 rozdział :3 Niebawem dojdzie do nas druga pisarka, której rozdział pojawi się niedługo.
Do zobaczenia w 4 rozdziale :) !
ps. sorki za krótkie rozdziały ale dziś chyba pojawi się 4 : ) Miejmy nadzieję 

czwartek, 18 lipca 2013

Rozdział 2

*Track 2*
Dopiero po chwili dotarły do mnie słowa profesora. Świat się przede mną zawalił .. Stałam jak słup nie wiedząc co dalej mam uczynić. Moje marzenia zrujnowane .. ? - pomyślałam.
- Usiądź, po lekcji masz się udać do dyrekcji. - powiedział oschle nauczyciel, pokazując mi palcem ławkę. Po chwili jak, by ta sytuacja nie miała miejsca, kontynuował spokojnie lekcje.
Kiedy szłam w wskazane miejsce przez profesora, czułam wzrok na sobie wszystkich uczniów. Bardzo mnie to skrępowało więc na mojej twarzy pojawił się rumieniec. Kiedy to sobie uświadomiłam, po prostu spaliłam buraka.Jednak to nie był mój najmniejszy problem. Martwiło mnie to, co spotka mnie już za siedem godzin lekcyjnych. Moje życie jest w rękach dyrektora szkoły. Co raz gorzej przyjmowałam to do siebie.
Gdy usiadłam, targały mną różne emocje nad, którymi nie potrafiłam zapanować. Co róż moje ciało zmieniało temperaturę. Raz miałam zimne poty na czole, a innym razem nie mogłam przestać się trząść z zimna. Całą lekcję nie mogłam się skupić na słowach nauczyciela. Postanowiłam oddać się muzyce i przeczekać tę lekcję.
Ukradkiem sięgnęłam po moją mp4 i włożyłam słuchawkę do ucha. Rozpuściłam włosy, a kabelek przeprowadziłam przez moja ubranie. Po chwili w moich uszach pojawiła się cicha melodia, która potrafiła mnie uspokoić. Działała na mnie jak narkotyk. Tak .. to był mój nałóg.
Z moich rozmyśleń wyrwał mnie głośny brzdęk dzwonka, który zapoczątkował przerwę. Nie mogłam dłużej wytrzymać, musiałam się poradzić bliskiej mi osoby. Szybkim ruchem sięgnęłam po komórkę, którą zawsze trzymam w tylnej kieszeni spodni. Wykręciłam numer Ani.
- SOS ! - powiedziałam zmartwionym głosem.
- Tam gdzie zawsze ? - usłyszałam głos przyjaciółki.
- Tak, tam gdzie zawsze ... - po tych słowach rozłączyłam się i udałam do naszej kryjówki.
Tym magicznym miejscem była damska ubikacja. Jednak pomieszczenie to było i jest dla mnie ważne, wyjątkowe. Nie tylko za to, że zawsze znajdzie się tam papier toaletowy czy mydło, ale za to, że to tam zdarzyła się moja pierwsza poważna kłótnia z Anią. I to właśnie w tym samym zakątku się pogodziłyśmy. Od tamtej chwili jest to nasze miejsce spotkań, gdzie możemy spokojnie porozmawiać bez osób trzecich, gdyż znajdowała się ona na czwartym piętrze naszej szkoły. Jest to zapomniane piętro, prawie przypominające strych. Kiedyś na tym korytarzu było bardzo dużo uczniów, gdyż znajdowała się tam biblioteka oraz "sklepik" szkolny. Teraz gdy to wszystko zostało zlikwidowane pozostała tam damska ubikacja, do której nikt nie zagląda. Z wyjątkiem nas :)
Szybkim krokiem wdrapywałam się po schodach na czwarte piętro.  Było to dla mnie bardzo męczące, gdyż od dawna tego nie robiłam. Zmachana i spocona udałam się do toalety. Kiedy poczułam ten charakterystyczny zapach ( nie mówię o ściekach xd ) na moich ustach wkradł się mały uśmieszek. W mojej głowie roiło się od wspomnień związane z tym pomieszczeniem. Nic tu się nie zmieniło od ostatnie wizyty - pomyślałam. Taak, te same krzywe ściany pokryte białymi kafelkami. A na suficie wisiała stara lampa, która ledwo dawała światło. Nagle usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Wreszcie sobie przypomniałam po co tu tak naprawdę jestem. W progu ujrzałam zmartwioną Anię, która patrzyła na mnie z żalem w oczach. Mimowolnie podbiegłam do niej i mocno się do niej przytuliłam.
- Moje marzenie .. Się nigdy nie spełni - wyszeptałam jej próbując się nie rozpłakać.
- Alee jak to ? Nie przyjęli cię ? Przecież miałaś tam jechać we wakacje .. Co się stało ? - zadawała mi pytanie za pytaniem. A ja z trudem udzielałam jej odpowiedzi. Kiedy w końcu dowiedziała się wszystkiego na jednym tchu zaczęła tłumaczyć mi pewne rzeczy.
- Patrycja! Ty weź się lepiej w garść. Jeszcze nie jest nic przesądzone, co nie ? Masz iść do niego po lekcjach, no to spoko pójdź i zobacz co ma do powiedzenia. A może jednak nic ci nie zrobi ? Albo da ci jakąś prace na wakacje ? Lub będzie chciał żebyś zaśpiewała na zakończenie roku, a to już niebawem pamiętaj i od razu idziemy na zakupy.
- Hmm, szczerze mówiąc nie brałam tego pod uwagę - na mojej twarzy znowu zagościł szczery uśmiech.
Ojj wiesz jak ja cię kocham, ty mój pożeraczu słodyczy ? - zaczęłam ściskać jej policzki.
- Ejj noo przestań - zaczęła się śmiać Ania.
Wiesz wreszcie do mnie dotarło, że ty wymyślasz tylko samo czarne scenariusze - chichotała Anka
- Noo wiesz ty co ? Może masz trochę racji ale .. - przerwał mi brzdęk dzwonka.
- Kto ostatni na dole ten zgniłe jajo ! - krzyknęła moja przyjaciółka.
Ojj jak ja lubię te nasze zabawy - pomyślałam. Pędem ruszyłam w dół po schodach. Miałam nadzieję, że dogonię moją rywalkę. Niestety nie wszystko poszło zgodnie z moim planem. Po drodze wpadłam na dyrektora naszej szkoły.
- Oo wita Patrycjo - powiedział uśmiechnięty. Może jak już się spotkaliśmy to zapraszam do mojego gabinetu.
- A.. a mam teraz lekcję - wyjąkałam.
- Tym to się nie przejmuj załatwię ci przepustkę, a teraz chodź mam ci bardzo ważną rzecz do powiedzenia. - wyjaśnił mi spokojnym głosem.
Oczywiście musiałam powędrować za dyrektorem, na odmowę pewnie zareagował, by troszeczkę gorzej. Wolała nie komplikować swojej sytuacji. Kiedy dotarliśmy do drzwi gabinetu, starszy pan zachował się jak gentlemen i otworzył mi drzwi. Nawet wewnątrz traktował mnie troszkę lepiej niż zwykle.
- Może napijesz się herbaty, kawy ?  - zaproponował uprzejmie.
- Nie, dziękuję - odmówiłam mu grzecznie
- No dobrze. A więc przejdźmy do rzeczy - powiedział dyrektor. Dobrze wiem, że przez cały okres, który spędziłaś w tej szkole osiągałaś wspaniałe wyniki w nauczaniu jak i robiłaś wiele rzeczy dla naszej szkoły. Za to, że odchodzisz już od nas niebawem grono pedagogiczne chciałoby ci podziękować za twój trud i zaangażowanie. W ramach tego mamy dla ciebie stypendium o wartości 2.000 zł. Na dodatek możesz skończyć szkołę właśnie w tej chwili.
W moich oczach zapaliły się małe ogniki, nie chciałam przerywać dyrektorowi, więc słuchałam z uwagą dalej.
- Musiałabyś tylko podpisać o tutaj - wskazał palcem. Że odebrałaś nagrodę i wziąć swoje wszystkie papiery i akta. Jeśli się zgadasz daję ci jeszcze 1 dzień na przemyślenie. Jednak sądzę, że to prosta decyzja. - uśmiechnął się.
- Panie dyrektorze, ja bardzo dziękuję za te pieniądze ale ja na to nie zasługuję. Powinien je dostać ktoś inny ale nie ja .. - odpowiedziałam.
- Nie znam nikogo innego, kto mógłby zasłużyć na taką nagrodę. - nalegał
- N .. no dobrze, ale ja nadal sądzę, że ... - przerwał mi
- Nie ma żadnego ale! Proszę o szybki podpis, no dziękuję. I dowiedzenia chyba się już więcej nie zobaczymy .. Londyn, ach jeszcze usłyszę o tobie nie raz w telewizji. Będę cię dobrze wspominał. -wzruszył się nauczyciel.
- Ja pana też. Nigdy nie zapomnę o tej szkole i co dla mnie uczyniła. Jeszcze raz bardzo dziękuję - zaczęłam piszczeć ze szczęścia i rzuciłam się na szyję panu.
- Oo dziecko. Może lepiej już idź, masz już wakacje - roześmiał się.
- Aa no tak, teraz mam tylko ONE DIRECTION ! - powiedziałam z dumą.
- Noo widzę, że trenujesz język - ośmiał się nauczyciel
- Oo tak, oo tak - wyszłam z gabinetu z głową w chmurach

-------------------------------------------------------------
A więc to już 2 rozdział ;3
Mam nadzieję, że nie pogniewacie się o to, że rozdziały są takie krótkie ;/
Postaram się je dodawać cześciej ale nie aż takie długie :D
Jeśli czytacie to komentujcie, dajcie mi jakiś znak, ze chociaż 1 osoba to czyyta xd
Proszę ;*
Do następnego <3

wtorek, 16 lipca 2013

Rozdział 1


*Track 1*

"Dzyń! Dzyń! Dzyń!"  Głośny dźwięk budzika rozległ się po pokoju. Moja ręka mimowolnie uniosła się ku górze szukając wyłącznika. Każdy ruch o tak wczesnej porze sprawiał mi poranny "ból". 
Powoli uniosły mi się powieki. Motywacja, która przemknęła mi przez głowę i dodała power'a do dalszych czynności to : Jeszcze tylko 2 tygodnie ..
Niechętnie udałam się do łazienki, gdzie zrobiłam sobie lekki makijaż i założyłam zestaw ubrań, który przygotowałam sobie wczoraj wieczorem. Włosy natomiast rozpuściłam i pozwoliłam im się ułożyć w "własnym rytmie". Kiedy byłam już gotowa, zerknęłam jeszcze na odbicie w lusterku. Mimowolnie uśmiechnęłam się do przedmiotu i w mgnieniu oka powędrowałam do kuchni. 
Podczas schodzenia ze schodów poczułam zapach naleśników. Mój brzuch momentalnie zaczął wydawać różne dźwięki, które mnie bawiły. Od razu na moich ustach pojawił się skryty uśmieszek.
- O hej Słońce - powitała mnie rozpromienionym głosem moja mama.
Zawsze nie wiedziałam skąd ona bierze tyle energii, że każdego ranka jest taka wypoczęta. Podziwiam ją za to. Niestety nie odziedziczyłam po niej tego daru. No cóż, mówi się trudno. Westchnęłam.
- Hej mamo - odpowiedziałam zmęczonym głosem.
- No widzę, że znów jesteś niewyspana .. No na szczęście wakacje już tuż tuż to odeśpisz sobie. - pocieszyła mnie moja rodzicielka.
- No taką mam nadzieję. A zresztą sama nie wiem czy będę miała czas na jakiś odpoczynek. - odpowiedziałam jednym tchem, przysiadając się do stołu.
- Hmmm, to jakie masz plany na wakacje ? - zapytała się mnie z nutką podejrzliwości.
- Aa no wiesz. Pamiętasz jak ci mówiłam o tej szkole muzycznej ? - mówiłam rozkoszując się smakiem naleśnika.
Oto druga rzecz, za którą podziwiam moją mamę. Jest świetną kucharką! Co prawda taka jej praca, no ale ja nie kłamię. Już kilka lat z rzędu namawiam ją do otworzenia własnego interesu, a ona niee. No cóż, boi się zaryzykować. Ale jak to Ania mówi : Kto nie ryzykuje ten nie zyskuje.
 Na samą myśl o mojej przyjaciółce, kąciki ust uniosły mi się wyżej. Gdyby nie ona nie wpadłabym na ten pomysł o szkole.
- Aa, już sobie przypominam. Too ta szkoła we Francji tak ? 
- Nie mamo, w Londynie - roześmiałam się pod nosem.
- Oj ta moja skleroza. No to opowiadaj co i jak. - zaczęła mówić.
- No to tak. Tylko się nie pogniewaj, bo nie chciałam wam robić nadziei i w ogóle .. - mój głos zaczął się ściszać.
- Pati rozumiem nie chciałaś nas martwić, no ale powiedz coś, bo zaraz nie wytrzymam - mówiła śmiejąc się pod nosem.
- No dobrze już dobrze - zachichotałam. Około 2-3 tygodni temu dostałam email od nich, że są szanse na przyjęcie mnie do tej uczelni. Ale postawili mi kilka warunków. Za to, że jestem z Polski i obawiają się mojej znajomości językowej, poprosili mnie abym w drugiej połowie wakacji przyleciała tam do Londynu i sprawdziliby moją wiedzę w praktyce jak i takiej oficjalne. Tak samo chcą zrobić ze śpiewaniem i graniem na instrumentach.
- Więc w czym problem ? - zapytała mnie rodzicielka.
- No nie przerywaj mi to się dowiesz. - zachichotałam. No więc znam naszą sytuację finansową, a tam trzeba jakoś dolecieć i mieć trochę pieniędzy na życie ..
- No a .. - przerwałam mojej mamie.
- Cii ! Posłuchaj mnie. Od kilku lat oszczędzałam więc na codzienne potrzeby, by mi starczyło tak na 2-3 miesiące. No, a bilet to też nie problem. Mam w "zapasie" cały miesiąc wakacji więc mogę sobie dorobić. Zresztą i tak mam już jakąś pracę na oku.
A i gdyby wszystko poszło z godnie z planem, czyli przyjęliby mnie do tej uczelni, to dostawałabym stypendium tygodniowe. Więc miałabym na dalsze życie. No, a przecież mogę mieć jeszcze jakąś pracę dorywczą i mogłabym wam trochę przesyłać pieniędzy. Wtedy i wam byłoby trochę lżej. - po mojej długiej przemowie poczułam się dumnie jak paw, jednak moja mama zareagowała troszeczkę inaczej słysząc o pomocy finansowej.
- O mój Boże dziecko ! Tak nie może być. To ja z twoim tatą powinniśmy cię wspierać, a nie ty nas!  No wiesz ty co ... - po kilku minutach gadania mojej  mamy postanowiłam fachowo wybrnąć z sytuacji. A nawiasem mówią, wymknąć się od odpowiedzi i tłumaczenia jej po raz kolejny, że dam sobie radę.
- Oo mamo Ania już przyszła! Sms dostałam paa kocham cię ! - wykrzyknęłam. Z ulgą odeszłam od stołu i udałam się w stronę wyjścia.
Pomyślałam sobie, że dziś zrobię wyjątek i to ja podejdę pod dom mojej przyjaciółki.
Idąc dostrzegłam cukiernie, zerknęłam szybko na zegarek i oszacowałam sobie czas. Wszyło idealnie! Zdążę przed wyjściem Anki do mnie.
Kupiłam dwie słodkie bułki, jedna z serem natomiast druga z jabłkiem. Od razu trzeba mieć 2, ponieważ ta małpa zżera mi wszystko co sobie kupię! Ale za to ją kocham :)
Szybko podbiegłam pod jej dom i schowałam się za krzakiem, moim wielkim planem było ją choć raz przestraszyć. Co prawda nigdy mi się to nie udawało, ale ja nie rezygnuje ze swoich marzeń.
Mijało 10 minut, a jej ciągle nie było. No cóż nie chciałam się spóźnić do szkoły, musiałam iść bez niej. Ale są też i plusy miałam bułki tylko dla siebie. 
Gdy się odwróciłam przeżyłam szok, za moimi plecami stała rozbawiona Anka z Mateuszem. Zaczęłam piszczeć. Był to dla mnie wielki szok, przecież to ja miałam to zrobić.
- Jak to ?! - powiedziałam ochrypniętym głosem, taka ilość krzyku może wywołać ból gardła.
- A tak to ty ciołku matołku. Mam okno i tylne wyjście do domu. Haha ! Piąteczka Mati. -przybili sobie piątkę i całą drogę jarali się tym jak mnie przestraszyli. Ja nie mając nic do pracy po prostu zaczęłam komponować.
I znowu udałam się do innego, magicznego świata, gdzie jestem tylko ja i moja kochana muzyka. To z nią opuszczają mnie wszelkie problemy, zatroskania. Dzięki niej można choć na chwilę zapomnieć o przeszłości, przyszłości jak i teraźniejszości. Tak to jest moja kraina, gdzie wstęp do niej mam tylko ja. Dzięki  niej można zauważyć maluteńkie detale, których nikt nie może dostrzec, ponieważ trzyma go wir codzienności. Taka osoba nie zobaczy jasnych promieni Słońca, które przedzierają się przez korony drzew. Nie dostrzeże także śpiewu ptaków i nie doceni ich starań. Nie usłyszy cichego szelestu liści oraz "płaczu" wygłodniałych pisklaków. Dzięki niej mogę to wszystko dostrzec, popodziwiać, zastanowić się, zatrzymać ten ciąg codzienności, przemyśleć, komponować i żyć razem z nią. 
Z mojej bajki wyrwał mnie donośny brzdęk dzwonka szkolnego, który zapoczątkował rozpoczęcie się pierwszej godziny lekcyjnej. Pędem pobiegłam do klasy, w której odbywała się moja lekcja. Jedna wpadka i moje marzenie pryska niczym bańka mydlana. Brak stypendium = koniec studiów = koniec mnie .. ?
Tak, to właśnie byłby koniec mnie, mojej duszy. Gdyby nie wiara w swoje siły, dążenie do celu nie potrzebne byłoby mi życie. Chociaż .. jakby pojawiła się druga cząstka mnie .. Dla której mogłabym budzić się każdego dnia, sprawiać, by była szczęśliwa tym, że po prostu jestem. Jednak to nie możliwe. Nikt nie pokocha takiej szarej myszki jaką jestem ja.
Kiedy weszłam do klasy usłyszałam :
- Panno Salka,  S P Ó Ź N I E N I E -nauczyciel wyodrębnił to straszne słowo.
Po usłyszeniu tego wyrazu przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz po plecach. To o czym tak marzyłam po prostu znika jak bek. Koniec tego co dawałoby mojemu życiu sens ..

-------------------------------------------------------------------------------

Uff no to pierwszy rozdział za nami ! ;D
Przepraszam za to porównanie do " beka " xd
Ale już nie chciałam powtarzać bańkę mydlaną, więc proszę o zrozumienie ;3
Jak pojawią się jakieś błędy sorrki ;c postaram się je następnym razem zdemaskować
Doo zobaczenia niebawem ;D ;*

Bohaterowie

 Patrycja Salka - dziewiętnastoletnia dziewczyna z wielkim talentem. Jej pasją od dziecka jest śpiew, muzyka. Już od małego zdobywała wielkie nagrody w konkursach. Dobra uczennica.
Posiada kochającą rodzinę, która wspiera ją w spełnianiu marzeń. 
Dziewczyna ta jest nieśmiała, wrażliwa, zabawna, łatwo nawiązuje kontakty, przyjazna. Jednak na scenie staje się bardziej pewna siebie. Ma wielkie plany na swoją przyszłość. Czy uda jej się dostać do wymarzonej szkoły ? Sprosta przeszkody, które czekają na jej drodze ?

Ania Dygant - dziewiętnastoletnia dziewczyna, przyjaciółka Patrycji. Te dwie dziewczyny łączy wielka przyjaźń. Znają się od piaskownicy. Obie są bardzo oddane, zabawne i pokręcone. Traktują się jak siostry.
Ania w odróżnieniu do Patrycji jest bardziej spontaniczną dziewczyną, bardziej pewną siebie. Jej hobby to jazda na rolkach, rowerze, deskorolce. Dziewczyna ta nie posiada pełnej rodziny. Straciła matkę, a ojciec się nią nie interesuje. Pan Dygant jest biznesmenem.







Mateusz Skrzat - dziewiętnastoletni chłopak, przyjaciel Patrycji i Ani. 
Jest to człowiek o niewyobrażalnym poczuciu humoru. Potrafi rozbawić człowieka, który przed chwilą stracił wszystko. Zawsze ma czas dla swoich bliskich. Komponuje piosenki. W szkole jest bardzo popularny. Był z domu dziecka, w wieku 8 lat adoptowała go inna rodzina. Przeszłość to dla niego drażliwy temat.









Harry Styles - 1/5 sławnego boysbandu One Direction. Najmłodszy członek zespołu. Jest to chłopak miły, czarujący, posiada wyśmienite poczucie humoru. Zawsze staje jak mur za przyjaciółmi, rodziną. Wrażliwy kociomaniak.







Zayn Malik - 1/5 sławnego boysbandu One Direction. Chłopak ten jest czuły, oddany, kochający rodzinę przyjaciół. Ma prawdziwy talent. Posiada poczucie humoru, łatwo dogaduje się z innymi.





Louis Tomlinson - 1/5 sławnego boysbandu One Direction. Jest to najstarszy i najzabawniejszy chłopak z zespołu. Kocha jeść marchewki jak chodzić w szelkach, pasiastych koszulkach. Jego najlepszym przyjacielem jest gołąb Kevin.
Chłopak ten rzadko kiedy zachowuje powagę, ale kiedy jest poważna sprawa jego umysł trzeźwo myśli. Nie zostawia przyjaciół w potrzebie.









Liam Payne - 1/5 sławnego boysbandu One Direction. Najpoważniejszy i najrozsądniejszy członek zespołu. Posiada dziewczynę Danielle. 
Mimo, że nazywają go "Tatą" także potrafi się zabawić. 
Człowiek ten jest bardzo miły, kochany, wrażliwy. Przyjaciele i rodzina to jego autorytet w życiu.










Niall Horan - 1/5 sławnego boysbandu One Direction. Jest on największym głodomorem tego zespołu. Jego ulubione miejsce to Nados. Kocha grać na gitarze oraz komponować różne utwory muzyczne. Dla bliskich poświęciłby wszystko.









Lily Kafft - studiuje prawo, w wolnym czasie bierze udział w sesjach zdjęciowych, ma 21 lat jest współlokatorką Patrycji.