środa, 24 lipca 2013

Rozdział 5

Obudziły mnie promienie Słońca, które przedzierały się przez moje okno. Niechętnie otworzyłam oczy i uniosłam się ku górze. Po pewnej chwili przypomniało mi się wszystko z tamtego dnia. Do głowy przychodziło mi wiele pytań dotyczących gdzie się podziała Ania. Z tego co pamiętam zasnęłyśmy obie. No ale cóż, duża jest da sobie radę. Chyba - zaśmiałam się w myślach.
Ślimaczym krokiem powędrowałam do ubikacji, gdzie spięłam włosy w luźnego koczka, a na moją twarz nałożyłam bardzo delikatny makijaż. Następnie stanęłam przed wysoką szafą szukając odpowiedniego stroju na dzisiejsze poszukiwania pracy. 
Szczerze mówiąc mogłabym sobie dać radę bez niej. Dzięki stypendium miałam zafundowany bilet, a oszczędności starczyłyby mi na kilka miesięcy. Jednak wolałam dmuchać na zimno i mieć przy sobie więcej pieniędzy. Tak na wszelki wypadek.
Uznałam, że powinnam założyć coś bardziej poważnego i stosownego. Jedyne co wpadło mi do głowy był beżowy żakiet, bluzka również w tym odcieniu i ciemne rurki. Dołożyłam jeszcze kilka dodatków i całość wyglądała dość dobrze. Zerknęłam jeszcze na swoje odbicie w lusterku i dopiero wtedy ruszyłam przygotować sobie śniadanie, w końcu to najważniejszy posiłek w ciągu dnia. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy była mała karteczka, która leżała na stole. Mój wzrok przez krótką chwilę utkwił na białym liściku. 
" Nie chciałam Cię budzić, w końcu masz wakacje ;) 
Całuję Mama "
A pod spodem :
" Dołączam się do tego wyżej :D Jestem w szkole.
A. X
Na moich ustach mimowolnie pojawił się mały uśmieszek. Pierwsze co pomyślałam było : Ooo, jakie to słodkie. ♥
Po wczorajszym dniu uznałam, że powinnam zjeść coś bardziej lżejszego. W końcu wczoraj jadłam wyłącznie fast food'y. Muszę się trochę wziąć za moją sylwetkę i tryb życia - pomyślałam.
 Wybrałam lekkie kanapki "wasa", które z rozkoszą zjadłam. Po śniadaniu ruszyłam w stronę miasta, chyłkiem spojrzałam na zegarek. Wskazywał godzinę 10:30. Mam sporo czasu do przyjazdu wujostwa - pomyślałam. Pędem złapałam żółtą taksówkę i udałam się w centrum miasta.
Pierwszym celem był sklep spożywczy. Chodziłam od jednego, do drugiego i tak w kółko. Niestety nikt nie poszukuje pracowników. Jednak ja nie zamierzałam się poddać. Odwiedziłam dwa kina, teatr, bibliotekę, kiosk ( gdzie przy okazji kupiłam gazetę lokalną ) przedszkole, restaurację. W końcu udałam się do kawiarenki gdzie opadłam z sił. Niestety nawet w tym miejscu nic nie znalazłam. Wszędzie zajęte lub praca, do której w ogóle się nie nadaję. A takiej bym nie chciała. Bo po co "wpychać" się tam gdzie mnie nie chcą lub nie potrafię czegoś zrobić. Nie chcę nikomu nic udowadniać, wolę wykonywać to co idzie mi najlepiej lub to w czym dobrze się czuje i sprawia mi to przyjemność.
Po chwili do mojego stolika przyszedł kelner. Zamówiłam sobie mrożoną kawę i ciastko, wszystko skonsumowałam z największą przyjemnością. Zimny napój ochładzał mnie od środka, co dawało mi ulgę. Na dworze był wielki upał, ponad 25 stopni. Na dodatek musiałam założyć te durne ubrania, w których się strasznie spociłam. Plusem było to, że usiadłam na zewnątrz. Czasem czułam delikatny powiew.
Otworzyłam gazetę i zaczęłam przeglądać oferty pracy. Strona po stronie ... Zadzwoniłam pod około 20 ogłoszeń, jednak okazało się, że oferta nieaktualna lub już kogoś mają.
 Po skończonym posiłku udałam się w stronę domu. Mijałam wiele budynków, park, stacje benzynową .. Jednak coś mnie podkusiło, żeby pójść inną drogą do mojego mieszkania. Była ona troszeczkę dłuższa i bardziej skomplikowana, ale nie spieszyło mi się zbytnio. Dochodziła 12:35 mam jeszcze sporo czasu. Drogę umilały mi ptaki, które tak pięknie śpiewały. Idąc zauważyłam na nowo zbudowanym budynku wielki napis : Szukamy pracowników! Nie mogłam w to uwierzyć. Wreszcie coś się trafiło! Szczęśliwa weszłam do środka. Pomieszczenie zrobiło na mnie wielkie wrażenie. Była to malutka kawiarnia urządzona w angielskim stylu.  Po prawej stronie stały 4 okrągłe stoliki. Przy każdym znajdowały się cztery eleganckie, białe krzesła. Ściany pomalowane były na czerwona, a podłoga pokryta była pomarańczowymi płytkami. Na przeciwko drzwi wisiał wielki, owalny zegar. Posiadł on rzymskie liczby. Po lewej stronie znajdowała się wielka scena, a tuż obok bar. Zachwycona udałam się do pani w średnim wieku, która siedziała na jednych z krzeseł. Wyglądała na 50 lat. Posiadała krótkie,kręte kruczoczarne włosy, na których można było dostrzec delikatną siwiznę. Kobieta ta miała zaledwie 165 wzrostu i była troszeczkę puszysta. Ubrana była w długie, brązowe spodnie z kantem, natomiast bluzka, szara, na krótki rękaw. Jednym słowem mówiąc była to schludna kierowniczka.
- Dzień dobry, ja w sprawie pracy - uśmiechnęłam się nieśmiało podchodząc bliżej.
Starsza kobieta obejrzała mnie od góry w dół. Co mnie troszeczkę skrępowało i zrobiłam się delikatnie czerwona.
- Hmm, a znasz angielski ? - zapytała
- Oczywiście, że znam mogę pani pokazać moje ..
- Nie, nie trzeba. Wierzę ci - przerwała mi kobieta lekko się przy tym uśmiechając.
Przyjdź jutro na okres próbny tak o 9:00, zgoda ?
- Dobrze, to do zobaczenia. Dziękuję! - powiedziałam uradowana.
Kobieta na mój widok delikatnie się zaśmiała po czym wróciła do dalszej pracy.
Szczęśliwa wyszłam z kawiarenki. Czułam tysiąc motylków w brzuchu, które delikatnie mnie łaskotały. To uczucie było niebywałe. Wszystko szło mi tak dobrze! Jednak powiedzenie : Kto nie próbuje ten nie zyskuje, mówi prawdę. Trzeba być pozytywnie nastawionym i nie poddawać się kiedy na swojej drodze spotka się jakieś przeszkody. Powinno się walczyć i "grać " dalej w tę grę.
Radosna wróciłam do domu. Podejrzewałam, że rodziców już nie będzie. Mieli jechać na lotnisku odebrać ciotkę z wujkiem.
 Pierwsze co zrobiłam zdjęłam z siebie te idiotyczne ciuchy i założyłam coś luźniejszego. Kiedy zeszłam na dół, włączyłam telewizor i położyłam się na kanapie. Latałam po kanałach jak szalona. Jednak moją uwagę przykuła Eska Tv, na której znów leciało One Direction. Tym razem puścili "What makes you beatiuful". Melodia ta wpadała w ucho, aż chciało się wstać i zacząć tańczyć. Nie mogłam oderwać wzroku od telewizora. Podobał mi się ten teledysk, a także tekst piosenki. Dzięki niemu każda dziewczyna może się dowartościować i zapomnieć o swoich "kompleksach". Z rozmyśleń wyrwał mnie cichy pisk.
 Pii! Pii! Zaczął wibrować mój telefon. Kto to może być ? - pomyślałam. Szybko ruszyłam, by sprawdzić kto dzwoni.
- Halo ? -powiedziałam do słuchawki.
- Hej Pati tu tata. Niestety mam trochę złe wieści. Wujo i ciocia musieli prze bukować bilet ze względu na pogodę. Z lotniska przyjedziemy około 15. - powiedział smutnym głosem.
- Skoro tak, to dobrze. Znaczy nie dobrze, ale dobrze, że nie pozwolili im wylecieć, bo mogło im się coś stać - szybko się poprawiłam przy czym trochę się zagmatwałam
Mój rodzic zaczął się ze mnie śmiać. Co mnie troszkę zirytowało.
- Ojj Patrycja, Patrycja, hahaha
- Okeey, to ja lecę paa - rozłączyłam się.
- Cześć córcia. Tam uważaj na siebie -powiedział.
- Tato jestem już dorosła ..
- Taak wiem - westchnął. Kocham cię pa.
- Ja ciebie też! - rozłączyłam się.
Usiadłam na krześle odkładając telefon. Szczerze mówiąc troszeczkę cieszyłam się, że nie przylecieli, gdyż oni robią naprawdę SPORE zamieszanie w domu. A niedawno znalazłam pracę, co prawda jutro mam dzień próbny, ale mam nadzieję, że mnie przyjmą. W dodatku będę miała ich prawie na co dzień, gdy wylecę do Londynu.
Postanowiłam nie siedzieć w domu bezczynnie. Zmarnować taką piękną pogodę na siedzenie w domu na tyłku to grzech. A skoro miałam wolne popołudnie nic nie stawała mi na drodze, żeby gdzieś wyjść .Wzięłam torebkę, telefon, 20 zł i zamknęłam drzwi na klucz. Miałam zamiar iść do Ani, ale wpadłam na lepszy pomysł. Dawno nie jeździłam na rowerze, chciałam to zmienić i ruszyć trochę nogi i popedałować. W końcu musiałam zrzucić parę kilo.
Wyciągnęłam mój zakurzony wrak, sprawdziłam opony - nie było aż tak źle. Starą szmatką wyczyściłam go trochę, żeby wyglądał w miarę przyzwoicie. W końcu usiadłam na siedzonku. Chciałam zrobić jazdę próbną. nawet nieźle mi poszło, tylko troszeczkę się chwiałam. Ale co się człowiek nauczy zapamięta się na całe życie.
Ruszyłam. Przez całą drogę potrąciłabym dwóch pieszych i wpadłabym na jedno drzewo. Strasznie się ucieszyłam. Mogło być o wiele gorzej! Szczęśliwa ze swojego sukcesu zapukałam do drzwi. W progu stanęła zaspana Anka.
- Rusz swój tyłek i wsiadaj na rower! Szkoda dnia na takie lenistwo. - powiedziałam.
- Cooo ? Ale teraz ? - powiedziała smętnym głosem.
- Ruchy kluchy jedziemy do Mateusza, zrobimy mu " wjazd" na chatę.- odpowiedziałam jej uśmiechając się.
Kiedy usłyszała jego imię, od razu ruszyła się przebrać i ogarnąć swoją kupę włosów. Zajęło jej to nie mniej niż 15 minut. Kiedy na nią spojrzałam doznałam szoku. Założyła zwiewną beżową sukienkę ,która idealnie podkreślała jej figurę. Na gołe ramiona zarzuciła jeansowe bolerko. Całość dopełniały jej proste, rozpuszczone włosy, które bezwładnie opadały na jej ciało. Wyglądała tak uroczo i ślicznie, a zarazem dumnie i pewnie siebie. Z moich ust wyciekło tylko ciche : Wow .. No, to ja zawsze musiałam jeszcze coś palnąć i dopowiedziałam :
- Dla kogo się tak wystroiłaś ? - poruszałam śmiesznie brwiami
- Hahaha, ciicho już mi tu, idziemy - powiedziała kierując się w stronę drzwi.
Kiedy wyszłyśmy na zewnątrz Ania stanęła jak wryta. Nie wiedziałam o co jej chodzi. Zaczęłam ją pukać paluchem, machać ręką przed oczami i nic. W końcu zapytałam :
- Ej no co się dzieje ? Bierze swój pojazd i jedziemy - powiedziałam z entuzjazmem w głosie.
- To TWÓJ rower ? - zapytała z niedowierzaniem.
- Nieee wcale! Ukradłam go z pod biedronki .. - odpowiedziałam z nutką irytacji.
- Pewnie jakiemuś pijaczkowi. Too co z nim zrobiłaś jest karygodne ! - zaczęła śmiać się Ania.
Gdy spojrzałam na ten rower jeszcze raz, zrozumiałam o co jej chodzi. Pierwsze co rzucało się najbardziej w oczy to zardzewiała, przekrzywiona kierownica. Poniżej można było dostrzec obdartą ramę (zresztą cały rower był w takim stanie ) Koszyk, który znajdował się z tyłu na bagażniku został w połowie oderwany. Jednym słowem skrzypiący złom.
Po chwili obie spojrzałyśmy na siebie i zaczęłyśmy się strasznie śmiać. No coż, kiedyś ten rower wyglądał troszkę lepiej .. Szczerze mówiąc "troszkę" to mało powiedziane. Był o niebo lepszy. Jednak jak się dba, tak się ma. To była tylko i wyłącznie moja wina.
W końcu ruszyłyśmy. Od Ani do Mateusza nie było aż tak daleko. Cała droga zajęła nam z 15 minut. Byłoby szybciej gdyby ktoś jadący za mną nie krzyczał : Proszę zwolnij !
Gdy stanęłyśmy pod drzwiami Mateusza, bez wahania je otworzyłyśmy. Jak zawsze były otwarte, co nas wcale nie zdziwiło. Weszłyśmy pewnym krokiem do środka. Rozejrzałam się po otoczeniu jednak śladu naszego kolegi nie było. Po chwili krzyknęłam
- Złaź na dół albo pokażę TO zdjęcie An... - niestety nie zdążyłam dokończyć, gdyż przede mną stanął zdyszany Mati.
- Tylko spróbuj ! - zagroził mi palcem.
- Haha, no dobra dobra. Ale następnym razem może jakoś przypadkowo ... - zaczęłam się śmiać.
- Ale o co chodzi ? - dopytywała się Ania.
Niestety my nie mogliśmy jej odpowiedzieć, gdyż dopadła nas ten stan, zwany głupawką. Moja przyjaciółka wiedziała już, że to nie skończy się aż tak szybko i już nic się od nas nie dowie, więc zrezygnowana po prostu usiadła na kanapie.
Kiedy ja i Mateusz się już opanowaliśmy, w trójkę zaczęliśmy rozmyślać nad tym co możemy robić tego słonecznego dnia. W końcu niedługo wyjeżdżam, więc nie powinniśmy marnować tych chwil gdzie jesteśmy wszyscy razem.
I w tym czasie rozpoczęła się nasza burza mózgów. Każdy z nas miał wymyślić choć jeden pomysł na dzisiejsze popołudnie. Pierwsza wymyśliłam ja - zakupy. Jednak ani mojej przyjaciółce, ani Mateuszowi ten "genialny" pomysł nie przypadł do gustu. Następna wykrzyczała Ania, żeby wybrać się do skateparku. Zrobiłam kwaśną miną i  po chwili wszyscy uznaliśmy, że to jednak kiepski plan.
Nagle Mateusz dostał olśnienia. Wpadł na super pomysł, żeby urządzić ognisko u niego na podwórku. Mi i Anusi strasznie się spodobało. W naszych oczach zapaliły się iskierki.
Była godzina 14:30, nasze małe przyjęcie miało rozpocząć się o około 16. Każdy z nas dostał jakąś rolę.
Ania musiała zająć się jedzeniem, Mateusz rozpaleniem i przygotowaniem paleniska, a ja muzyką, kocami, siedzeniami itp. Kiedy już wszystko było ustalone, zaczęliśmy brać się do pracy.
- To ja lecę do sklepu po jakieś przekąski - zakomunikowała brunetka, po czym wyszła z mieszkania.
- Dobra, ja idę do domu i przyniosę parę rzeczy - powiedziałam Mateuszowi.
Gdy stałam już koło drzwi i prawą ręką trzymałam klamki, nagle poczułam jak ktoś łapie mnie za lewy nadgarstek.
- Proszę zostań musimy poważnie porozmawiać .. - powiedział smutnym głosem.
Nie miałam wyboru, w końcu jestem jego przyjaciółką. Nie wiedziałam czy mam się cieszyć czy płakać...
---------------------------------------------------------------------------
Heej, witam w 5 rozdziale :>
Chciałabym serdecznie podziękować za tyle komentarzy pod 4 roz. <3
Jestem z was naprawdę dumna :* Mam nadzieję, że się podoba ;3
Nie martwcie się niedługo akcja się rozkręci ;)
Przepraszam za wszystkie błędziory, krótkie rozdziały i wgl. ;c 
Mam nadzieję, że się poprawię :>
Do zobaczenia w szóstym ;D


2 komentarze: