środa, 25 grudnia 2013

Rozdział 9

Kiedy weszłam do środka  moim oczom ukazał się malutki korytarz. Po prawo od drzwi znajdowała się rozsuwana szafa na kurtki i buty. Wnętrze było w odcieniach brązu i beżu. Każdy szczegół był idealnie dopracowany. Na podłodze były położone wielkie płytki w kolorze ecru. Gdy odwróciłam wzrok w przeciwną stronę ujrzałam lustro, które ozdobione było srebrnymi zawijasami. Gdzieniegdzie leżał mały kwiat w doniczce.
- Ładnie tu - powiedziałam zdejmując buty.
- A dziękuję, ten dom należał do mojej ciotki. To ona go urządziła, teraz ja go wynajmuję - powiedziała Lily uśmiechając się do mnie. Daj pomogę ci - zabrała ode mnie bagaże i  poszłyśmy do mojej sypialni. 
Kiedy znalazłyśmy się w moim pokoju Lily od razu zaczęła mówić co gdzie jest.
- No to tak, tutaj masz kanapę, która jest rozkładana. Wystarczy tylko podnieść i pociągnąć. Po lewo od drzwi mamy wspólną łazienkę. Tam masz wolną półkę na swoje drobiazgi. A kuchnie może pokaże ci jak się rozpakujesz i trochę odpoczniesz. - kierowała się ku wyjściu.
- Bardzo ci dziękuję. Jesteś naprawdę miła.- uśmiechnęłam się życzliwie.
- Mam nadzieję, że się podoba. Jak już skończysz to będę w pokoju obok. - powiedziała i wyszła zamykając za sobą brązowe drzwi.
Teraz gdy zostałam sama mogłam spokojnie rozejrzeć się po wnętrzu mojej sypialni. Na końcu pokoju stała jasno brązowa kanapa, która obłożona była szarym kocem. Po lewo znajdowały się szafki na ubrania, bieliznę, książki. Po środku umieszczony był przezroczysty stolik, a wokół niego położone były dwa fotele. Panele były w odcieniu brązu natomiast ściany ciemno beżowe. Połowę powierzchni sypialni zajmował jasny dywan. Pokój bardzo mi się spodobał, był praktyczny, ładnie urządzony i przestronny.
Pierwsze co zrobiłam to otworzyłam szeroko okno, do środka wleciało rześkie powietrze, które orzeźwiło mnie i dało chęci do dalszej pracy. Widok miałam na zagonionych ludzi, którzy ciągle gdzieś pędzili. No cóż.
Zabrałam się za rozpakowywanie moich bagażów. Wszystko co wyjmowałam od razu zaczęłam segregować. Połapanie się w moich walizkach zajęło mi sporo czasu. Mam nadzieję, że Lily nie obrazi się, że tak długo będzie na mnie czekać. Żeby praca szła mi szybciej i przyjemniej puściłam sobie muzykę z telefonu na cały regulator. Po chwili przypomniało mi się, że nie jestem sama. Ciężko będzie mi się przyzwyczaić do mieszkania w kamienicy. 
Po skończonym rozpakowaniu walizek udałam się do pomieszczenia obok. Nieśmiało zapukałam do drzwi. 
- Cześć - uśmiechnęłam się.
Czułam się trochę nieswojo w tym domu, jak intruz. Jestem bardzo nieśmiałą i wstydliwą osobą. Myślę jednak, że z biegiem czasu oswoję się z nowym otoczeniem.
Pokój Lily był nieco większy od mojego, lecz bardzo podobny.
- Może uzgodnimy kwestie zakupów, czynszu i takie tam - spytałam nieśmiało.
- Świetny pomysł! - powiedziała dziewczyna.
Po umówieniu dokładnej kwoty i kto, co i kiedy kupuje, Lily pokazała mi resztę domu. W sumie w tej kamienicy mogły mieszkać przynajmniej 4 osoby. Były dwie sypialnie, kuchnia, korytarz, łazienka i malutki salon z telewizorem. 
- Co cię sprowadza do Londynu ?- spytała moja współlokatorka.
- Praktycznie to tylko szkoła. Dostałam się na studia muzyczno-aktorskie więc chciałam wykorzystać szanse. - odpowiedziałam.
- Ale wakacje kończą się dopiero za kilka tygodni. - stwierdziła.
- No racja,racja. Jednak muszę udać się tam i sprawdzą moją umiejętności językowe. 
- Moim zdaniem świetnie ci idzie. Wspominałaś coś w rozmowie telefonicznej, że nie jesteś stąd, ale gdybym spotkała cię na ulicy to nie zauważyłabym różnicy. - odparła dziewczyna.
- Haha. A ty pracujesz czy uczysz się ? - zapytałam.
- To i to. Pracuję jako modelka. Jakieś małe sesyjki raz na jakiś czas i trochę się zarobi. A studiuje prawo. - odpowiedziała dumnie.
- Wiedziałam! - wykrzyknęłam.
Po chwili zorientowałam się, że powiedziałam to na głos. Zrobiłam się trochę czerwona i zawstydzona.
- Hahah, co wiedziałaś ? - spytała dławiąc się śmiechem.
- No, że ten .. że jesteś modelką - powiedziałam speszona.
Nagle obie zaczęłyśmy głośno się śmiać. Od razu polubiłam tę dziewczynę. 
Po około dwóch godzinach udałam się do mojego pokoju. Cały ten czas siedziałyśmy tam i opowiadałyśmy sobie o naszym życiu. Lily to bardzo ciekawy i ambitny człowiek. Nie spodziewałam się tego po niej. Na pierwszy rzut oka pomyślałam " Śliczna pusta, miła dziewczyna" Jednak teraz nabrała w moich oczach dużo więcej. 
Usiadłam na niewygodnej kanapie,dochodziła godzina ósma wieczorem czasu angielskiego. Ciężko będzie mi się przyzwyczaić do innej sfery czasowej.  Jednak nie jest to tak dużo, w końcu tylko godzina różnicy. Pomyśleć co mają inni ludzie po 12h. Im to ciężko będzie. U mnie to pestka. Mimo to byłam bardzo zmęczona całą tą podróżą. Jutro czeka mnie pracowity dzień. Muszę zwiedzić to piękne miasto, choć trochę i dokończyć rozpakowanie reszty ubrać. Jeszcze tylko jedna mała walizeczka - westchnęłam.
Szybko wskoczyłam pod prysznic i przebrałam się w piżamę. Rozłożenie kanapy nie sprawiło mi żadnej trudności, Lily miała rację, że się szybko przyzwyczaję do nowego otoczenia. Jeszcze przed snem zadzwoniłam do rodziców. Opowiedziałam im o moich doznaniach, nowej współlokatorce i spytałam co u nich słychać. Bardzo się za mną stęsknili, no cóż muszą się przyzwyczaić, że ich mała córeczka już dorosła. Jednak i ja nie mogę oswoić się z tą myślą.
Przed pójściem spać weszłam na laptopa i sprawdziłam pocztę. Jeszcze raz dokładnie przeczytałam list od mojej uczelni. Upewniłam się, że jutro będę mogła wpaść na zaliczenie językowe. Następnie zalogowałam się na mojego Facebook'a i Twitter'a. Popisałam trochę z moją przyjaciółką Anią i kuzynką. Po krótkim czasie wpadłam w objęcia Morfeusza.
--- Następnego dnia ----

Obudziłam się z bólem pleców. "Muszę zrobić coś z tą kanapą" - pomyślałam. Mimo nowego otoczenia spało mi się nieźle. Ani razu nie obudziłam się w nocy. Żółwim krokiem wstałam z łóżka i nałożyłam na siebie szlafrok. Udałam się do ubikacji załatwić swoje potrzeby i ogarnąć trochę burzę loków na mojej głowie. W końcu nie chciałabym przestraszyć moim wyglądam Lily. Muszę zainwestować w lepszą prostownicę i to natychmiast! Jednak najpierw wypadałoby mieć jakąś pracę. Ale tym będę się martwić trochę później.
W kuchni było słychać różne odgłosy, ciekawe o której godzinie ona wstaje - pomyślałam.
- Dzień dobry - przywitałam się zaspanym głosem.
- Cześć, jak się spało - zapytała dziewczyna.
Nie chciałam zrobić jej przykrości z tym łóżkiem, więc nic o tym nie wspomniałam. Moje plecy muszą się do tego przyzwyczaić i tyle. 
- Dobrze, jakbym była w domu - odpowiedziałam uśmiechając się.
Wstawiłam wodę na herbatę i naszykowałam szklankę.
- Czego się napijesz, kawy? - zapytałam.
- A nie dziękuje już piłam. Jak chcesz to w mikrofali są dwa tosty francuskie do odgrzania. - uśmiechnęła się do mnie.
- Oo dzięki ci, kochana jesteś. Lily wiesz może gdzie jest ulica Dowing Street ? 
- Pattie to jest najsłynniejsza ulica w Londynie - zaśmiała się. Mogę ci namalować małą mapkę.
- No, jakbyś mogła. A daleko to jest od naszej kamienicy? - spytałam popijając łyk herbaty.
- Właściwie to nie. Dziesięć minut jazdy autem, a piechotą to z 25 minut. Śmiało możesz iść. Gdybys sie zgubiła to ludzie na pewno znają drogę.
Lily nabazgroliła mi małą mapkę, właściwie to nic nie mogłam się rozczytać. Zaczęła mi tłumaczyć i mówić jakie charakterystyczne rzeczy spotkam na swojej drodze.
- Mam nadzieję, że dasz sobie radę. Ja muszę lecieć, bo niedługo mam pierwszą sesję. Jakbyś czegoś potrzebowała to dzwoń. Ale tylko w naglym wypadku, bo szefowi się nie podoba jak się przeszkadza w pracy. Staje się b.. Zresztą nieważne. Lecę pa! - odpowiedziała lekko zakłopotana i wybiegła z mieszkania.
Ciekawe o co mogło jej chodzić? 

-----------------------
Hey oto kolejny rozdział :) A tak z innej beczki. Z okazji świąt Bozego Narodzenia życzę Wam zdrowia, szczęścia, pomyślności, ciepła w gronie rodziny i spełnienia marzeń ♥ Udanego Sylwestra i żeby nowy rok był lepszy od tego. :*
Jeśli czytasz, komentuj to mnie naprawdę motywuje ^^


niedziela, 22 grudnia 2013

Rozdział 8

"Pasażerowie lotu 4169 prosimy zapiąć pas bezpieczeństwa"
Tak, właśnie teraz siedziałam w samolocie i czekałam na wzbicie się w powietrze. To był mój pierwszy lot. W dodatku jestem tutaj sama jak palec i nikogo nie znam. Bardzo się boję. Kiedy byłam mała oglądałam z tatą program "Katastrofy lotnicze" właśnie dlatego mam tak bujną wyobraźnie i przeraża mnie fakt, że siedzę w tej ogromnej maszynie. Dzięki tato.. Jednak mam nadzieję, że uda mi się przezwyciężyć swój lęk i rozpocząć nowe życie. Co ja gadam, nie mam szansy na ucieczkę. 
Gdy powiedziałam rodzicom, że za dwa dni wylatuje wpadli w wielki szok. Owszem mogłam nie robić tego tak pochopnie ale z tego co wiem to rzeczy, które robimy spontanicznie dobrze się kończą. Oczywiście zaczęły się takie "gatki szmatki", że mam do nich dzwonić 3 razy dziennie, nie ważne o jakiej porze dnia i nocy. W razie potrzeby wujek i ciocia się mną zajmą. Mama jeszcze dawała mi różne rady i wskazówki. Szczerze mówiąc na zewnątrz nie wyglądało na to, że boję się tego wielkiego świata - Londyn. Jednak wewnątrz trzęsłam się jak galareta. Mam nadzieję, że szybko się tam za klimatyzuje. Nadzieja matką głupich... Ach.
No cóż z rodzicami poszło gładko jednak gorzej z Anką. Strasznie to przeżyła. W sumie nie dziwię się jej, ja tak samo. Gdy powiadomiłam ją o moim nagłym wyjeździe to : najpierw na mnie nakrzyczała, następnie zaczęła się cieszyć, że poznam tam kogoś nowego i spełnie swoje marzenia, później rozpłakała mi się, że o niej zapomnę i oddalimy się od siebie, a na sam koniec zaczęłyśmy się śmiać z tej całej sytuacji. Zrobiło mi się strasznie przykro, że będę musiała zostawić rodzinę i przyjaciół. Jednak przecież się jeszcze spotkamy, wrócę tam jeszcze. Wrócę, prawda? 
Postarałam spakować same najpotrzebniejsze rzeczy, później rodzice doślą mi pocztą inne drobiazgi, które będą mi potrzebne w dalszym funkcjonowaniu.
Nazajutrz musiałam obudzić się wcześnie rano, żeby zdążyć na odprawę i dojechać na lotnisko. Na dodatek miałam zarwaną noc. Przez prawie 4 godziny rozmawiałam z Anią przez telefon i wspominałyśmy wszystkie głupoty, które razem odwalałyśmy. Jednak czuję się winna, że zostawiam ją samą z Mateuszem. Ale w głębi serca mam cichą nadzieję, że ta dwójka wreszcie zauważy, że im na sobie zależy! Matko ile można 4-5 lat ? Nie! Oni musieli 15 lat i czekali na "odpowiedni" moment żeby coś zauważyć. No Mati pierwszy się ocknął, ciekawe kiedy weźmie się na odwage i zacznie działać. Kibicuje im :).
Na lotnisku rozpłakałam się jak małe dziecko. Mama wraz z tatą zaczęli mnie podnosić na duchu. Wiem sama tego chciałam. Gdy odchodziłam moja rodzicielka powiedziała 
- Pamiętaj, że cię kochamy! Nie zapomnij o zadzwonieniu jak dolecisz! - powiedziała szlochając,
I tak właśnie siedzę teraz w samolocie obok starszego pana, który głośno chrapie. Normalnie żyć nie umierać.. W sumie może ja też się troszeczkę zdrzemnę? Co mi szkodzi.
Gdy otworzyłam oczy ujrzałam starszego pana, który dźgał mnie palcem w polik! 
- Czy mógłby pan przestać? - spytałam łagodnie.
- Bardzo przepraszam, ale właśnie lądujemy. - oznajmił spokojnie,
- Aha. W takim razie dziękuję - uśmiechnęłam się sztywno.
Czułam się trochę głupio, naskoczyłam na tego miłego pana, a on chciał dobrze. Mam nadzieję, że go niczym nie uraziłam.
Kiedy wysiadłam z samolotu czułam się wolna! Przesiedziałam 3 godziny w ciasnej, dusznej i niewygodnej maszynie. Najgorsze już za mną, chyba, że przede mną? Rozejrzałam się po zapełnionym ludzi pomieszczeniu i szukałam kogoś znajomego. Nagle mnie olśniło, nikt na mnie nie czeka. Zmęczona udałam się w stronę wyjścia z lotniska. Na szczęście na parkingu stało dużo żółtych taksówek. Podbiegłam do pierwszej lepszej i wsiadłam do środka. Kiedy zaczęłam mówić do kierowcy na jaką ulice ma mnie zawieść usłyszałam
- What ?
Ach, no tak! Ja już nie jestem w Polsce. Naprawdę mózgu? Teraz mi to robisz! Serio?! Przeprosiłam pana za moją nieuwagę i powiedziałam adres tym razem w dobrym języku. Podczas drogi oglądałam krajobraz za oknem. O dziwo zazwyczaj w Londynie pada deszcz i jest szaro, nieprzyjemnie. A tu prawie bezchmurne niebo i słoneczko lekko ogrzewało ziemię swoimi promieniami. Nagle przypomniało mi się, że miałam zadzwonić do mamy. Opowiedziałam jej jak przeżyłam swój pierwszy lot, że jestem zmęczona i właśnie jadę do nowego domu. Kątem oka zauważyłam, że kierowca dziwnie się na mnie patrzy. Z tego co zauważyłam Polacy w innych krajach są traktowani jako oszuści, kłamcy i złodzieje. Nie dziwię się, że jest tak ostrożny.
Wreszcie dojechaliśmy na miejsce. Przede mną stała żółto-szara kamienica. Wokół niej było dużo sklepów spożywczych jakieś kioski, budki telefoniczne. Cieszę się, że mieszkam prawie w sercu Londynu. Nie będę miała ani wielkiego tłoku, ani wielkiego zadupia.
Kątem oka spojrzałam na karteczkę, którą miałam w kieszeni : Czwarte piętro, 69 numer drzwi. Wyjęłam z bagażnika wszystkie moje walizki i ruszyłam ku mojemu nowemu domowi.
Gdy wreszcie doczłapałam się z moim bagażem dotarłam pod właściwy adres i zapukałam nieśmiało. 
Przede mną stała wysoka ( na moje oko) 20 latka. Miała ciemną karnację, niebieskie oczy, ciemne pofalowane włosy, prosty nos, ładne usta. Normalnie modelka! - pomyślałam. Była ubrana w sukienkę na ramiączka, która idealnie na niej leżała. Pewnie gdzieś wychodzi - pomyślałam.
- Cześć, Lily? - przywitałam się.
- O to ty jesteś Patrycja? Śmiało wchodź - uśmiechnęła się do mnie szeroko.
Wydaje się miła mam nadzieję, że w tym wypadku pozory nie mylą.
- Chodź rozgość się. Zaraz pokażę ci twój pokój i pokaże gdzie co jest. 


-----------------------------------
Hey no wreszcie 9 rozdział :D Ale przyznam się, że szczerze zapomniałam o tym blogu :C Mam nadzieję, że to się więcej nie powtórzy :> Przepraszam za wszyskie błędy i błędziory :) Proszę jeśli czytasz skomentuje to dużo dla mnie znaczy :>