niedziela, 30 marca 2014

Rozdział 11

Szczerze mówiąc nie spodziewałam się tak ciepłego przyjęcia przez profesora. W polskich szkołach wygląda to zupełnie inaczej. Wielu nauczycieli nie zwraca uwagi na nowego ucznia. Najgorzej mają zaklimatyzować się dzieci z podstawówki. Ciekawe czy szkolnictwo coś z tym zrobi. - Zastanawiałam się całą drogę powrotną. Szkoła w Londynie zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie. Z chęcią będę uczęszczać na zajęcia i zapewne będę się solidnie uczyć. Achh te obietnice ..
Kiedy wróciłam do domu nie zastałam Lily. Dochodziła prawie 17:00 godzina, już dawno powinna skończyć swoją pracę. Zadzwoniłabym do niej, jednak jeśli jej przeszkodzę w czymś ważnym? Nie chcę narobić jej problemów z szefem. Opowiadała mi, że jest strasznie cięty na pracowników, którzy podczas sesji rozmawiają przez telefon, wolę nie ryzykować.Wobec tego postanowiłam przygotować kolację. Mam okazję odwdzięczyć się za śniadanie, które Lily zrobiła dla mnie. Było przepyszne! Poszłam do swojego pokoju, związałam włosy w luźnego koczka, zmyłam makijaż i założyłam luźny dres. Dopiero teraz mogłam wziąć się do pracy. Chciałabym upichcić coś równie dobrego. Niestety nie odziedziczyłam talentu po mamie, jednak najprostsze dania umiem zrobić i wychodzą mi całkiem nieźle. Przynajmniej mojemu tacie smakuje. Może mówi tylko tak z grzeczności. Nie jestem pewna, ale warto się przekonać. Pierwsze co mi przyszło do głowy to omlet. Nie zamierzałam dłużej czekać, natychmiast wzięłam się za przygotowanie potrzebnych składników. Po piętnastu minutach omlety już smażyły się na patelni. Na zbicie czasu włączyłam radio i w trymiga posprzątałam kuchnie, w której narobiłam lekkiego bałaganu. W rytm muzyki szorowałam blaty i ścierałam podłogę, musiało to naprawdę komicznie wyglądać.
Dwie godziny później siedziałam na kanapie i przeskakiwałam z kanału na kanał. Lily była już spóźniona i zaczynałam się o nią trochę martwić. Powiadomiła by mnie gdyby jej coś ważnego wypadło. Nie pozostało mi nic innego niż do niej zatelefonować. Sięgnęłam po komórkę w tylnej kieszeni i wykręciłam numer.
-"Tu 76529..." - rozłączyłam się i spróbowałam ponownie.
- Cholera.. - mruknęłam pod nosem.
Niespodziewania w drzwiach pojawiła się Llily z pełnymi reklamówkami jedzenia.
- Czeeść, już wróciłam - przywitała się dziewczyna.
Podeszłam do niej i zabrałam ciężkie torby, które powoli zaczęłam rozpakowywać w kuchni.
- Urządzasz jakieś wielkie przyjęcie ? - spytałam dowcipnie.
- A żebyś wiedziała. Zaprosiłam paru znajomych, których koniecznie musisz poznać. Są niesamowici! - powiedziała rozradowana Lily.
- Nie musisz tego robić... naprawdę. Nie chce sprawiać ci kłopotu.. - powiedziałam lekko zawstydzona jej pomysłem.
- Nie martw się, już kilka tygodni miałam ich zaprosić ale jakoś nie było czasu. Zresztą nieważne. To jak gotowa na kuchenne rewolucje ? - zapytała.
- Z tobą zawsze - zawtórowałam wesoło.
Po namowach mojej współlokatorki zgodziłam się na jej szalony pomysł. Po chwili obie miałyśmy na sobie dwa śmieszne fartuszki, Lily był w pomarańczowe kropki, natomiast mój w niebieskie paski. Wyszukałyśmy w internecie idealnych przepisów na dzisiejszy wieczór. W skład naszego menu wchodził sernik na zimno, pieczony kurczak, puree ziemniaczane i dwie sałatki. Oczywiście też nie zabraknie chipsów, paluszków, żelków i słodyczy, które tak bardzo uwielbiam. Podczas naszego pichcenia nie obyło się bez stłuczonych talerzy, tłustych plam na podłodze, spalenizny oraz wielkiego bałaganu. Mimo to świetnie się bawiłam z Lily. Ona też była w rewelacyjnym humorze. Po przygotowaniu naszych potraw w całym domu unosił się piękny zapach, od którego burczało nam w brzuchach. Do przyjazdu gości zostało tylko 30 minut. Lily podała mi liczbę osób i poszła przebrać się do swojego pokoju, natomiast ja nakryłam do stołu i posprzątałam bałagan w mieszkaniu. Zajęło mi to prawie 20 minut. Kiedy nakładałam ostatnie poprawki usłyszałam dźwięk dzwonka do drzwi.
- Paaty! Otwórz drzwi, muszę się jeszcze pomalować. - usłyszałam krzyk z sąsiedniego pokoju.
W tej chwili poczułam lekki stres. Byłam kompletnie nieprzygotowana na przyjęcie gości w tym stroju. Moje włosy przypominały siano, a strój był wygnieciony i na dodatek brudny. Zrobię na nich niezłe wrażenie... Yh!
- Już, już .. idę!- zawiadomiłam moją koleżankę.
Nieśmiało otworzyłam drzwi, ukradkiem przykrywałam tłustą plamę na ramieniu. Przede mną stało sześciu rozbawionych chłopaków i dwie dziewczyny, które zawzięcie rozmawiały na jakiś temat.
- Uhhmm, hej? - przywitałam się niepewnie. Nagle wszyscy ucichli i patrzyli na mnie jakby zobaczyli ducha. Poczułam jak do policzków napływa mi krew. Czułam się bardzo niezręcznie. Nie spodziewałam się, że większość gości będzie uhm, płcią przeciwną.
- Może wejdziecie ? - zaproponowałam.
Cała ósemka weszła do ciasnego korytarza. Nie mogłam się stąd wydostać, by ustąpić im trochę miejsca i doprowadzić siebie do porządku.
- Ja was na sekundę przeproszę i pójdę się przebrać. Lily za chwile przyjdzie więc .. - powoli oddalałam się ku pokojowi.
- Coś ty! Dobrze wyglądasz - uśmiechnęła się do mnie blondynka i puściła oczko.
Przez jakiś czas zastanawiałam się czy to był komplement, a może złośliwość. Postanowiłam nie przejmować się tym dłużej i zaprowadziłam gości do salonu. Zrobiłam to niepotrzebnie, bo każdy z nich znał to miejsce lepiej ode mnie. Po krępującej ciszy wpadła do pokoju Lily. Wyglądała olśniewająco! Założyła niebieską sukienkę w groszki, buty na obcasie, włosy rozpuściła i podkręciła lokówką. Prawdziwa modelka. Zastanawia mnie czy, któryś z tu zgromadzonych jest jej chłopakiem. Na szczęście po chwili odkryłam ten mały sekret.
- Cześć wszystkim! Jak się ciesze, że przyszliście. - odwróciła się do mnie i kontynuowała. A więc poznajcie się. To jest Perry, Elenore, Maks, Robbie, Lou, Niall, Zayn, Liam i Harry mój chłopak - wskazała mi każdego palcem. A to moja nowa współlokatorka ...
- Cholera! - wtrącił się lokowaty łamiąc Polski język.
- Co ci przyszło do głowy misiu? To jest Patricia - uśmiechnęła się do mnie Lily.
Nagle całe towarzystwo wybuchło śmiechem co rozładowało całe napięcie. Jeden z nich miał w oczach łzy od tej nagłej fali radości.
- Ale przecież tak mi powiedziała, prawda Cholera? - odpowiedział lekko zmieszany chłopak.
- To wy się znacie ? -spytała blondynka.
- Niee! Coś ty! Pierwszy raz go widzę - szybko zaprzeczyłam i zmieniłam temat. To może zjemy coś ? - zaproponowałam.
--------------------------------------------------
Przepraszam za długo przerwę i że ustawiłam blog na "prywatny" ale tak jakoś wyszło ;) Mam nadzieje, że nadal czytacie moje opowiadanie :> Proszę komentujcie to MOTYWUJE!

czwartek, 30 stycznia 2014

Happy Birthday Harry ! ♥

Czeeść :) Chciałabym przeprosić za nieobecność i poinformować, że rozdział 11 już się tworzy ;D Za kilka dni powinien pojawić się na blogu :)
Słyszeliście, że w piątek premiera teledysku Midnight Memories <3 ? To będzie ostatni, nastoletni teledysk naszych chłopców :') Nasz Harruś wkracza w nowy rozdział swojego życia już pierwszego lutego. Z tej okazji chciałabym złożyć mu wszystkiego najlepszego, niech będzie taki jaki jest - Forever Young ♥ I niech wreszcie znajdzie sobie dziewczynę! Harry na co czekasz, działaj (ale nic na siłę) ;3 Od ostatnich urodzin trochę pozmieniał w swoim wyglądzie ;) Ciekawe jacy nasi chłopcy będą za rok :3

"Wiek to tylko liczba, dojrzałość jest wyborem.." ~ Harry Styles

środa, 1 stycznia 2014

Rozdział 10

Po sytym śniadaniu postanowiłam wybrać się na krótki spacer. Uczelnia otwarta była dopiero od godziny 14.00 więc miałam jeszcze sporo czasu. Błyskawicznym tempem posprzątałam po zjedzonym posiłku i udałam się do sypialni. Wybór moich ubrań był naprawdę niewielki. Paczka od rodziców na pewno jeszcze nie doszła, mogłam jej się spodziewać dopiero pod koniec tego tygodnia. W związku z tym założyłam ciemną koszulę w kratkę, brązowe spodnie i czarne trampki. Aby czas nie uciekł mi między palcami, zapięłam zegarek na lewym nadgarstku. Gdy byłam już w stu procentach gotowa wyjść z domu, upewniłam się czy zabrałam ze sobą mapkę, którą rozrysowała mi Lily. Na moje nieszczęście przypadkiem wylądowała w koszu na śmieci. Teraz to naprawdę będę mogła ją rozczytać - westchnęłam.
Powietrze w Londynie było zupełnie inne niż w Polsce, wydawało się bardziej czystsze, orzeźwiające. Pewnie dlatego, że Anglie otacza wiele wód - pomyślałam. Szłam szerokim chodnikiem obserwując dokładnie każdy sklep, każdego człowieka, każdą kamienica. Było to dla mnie wszystko obce, nowe wręcz fascynujące. Nie mogłam oderwać oczu od dwupiętrowych autobusów, budek telefonicznych, a nawet ławek. Każda rzecz była zupełnie inna niż w moim kraju. Czułam się jak małe dziecko, które zaczęło postrzegać świat. Nagle naszła mnie chęć przejażdżki tym wielkim autokarem. Miałam jeszcze sporo wolnego czasu więc nic nie stawało mi na przeszkodzie. Udałam się na najbliższy przystanek, który był w zasięgu mojego wzroku i wykupiłam bilet. Oczywiście wsiadłam na samą górę i rozglądałam się po okolicy. Nigdy nie widziałam miasta z takiej perspektywy, nie za wysoko i nie za nisko. Wręcz idealnie. Mogłam się wszystkiemu dokładnie przyjrzeć. Pierwsze co dostrzegłam to różnorodność ludzkich ras. Od momentu przyjazdu widziałam już paru Chińczyków, muzułmanów, czarno skórych i wielu innych ludzi o specyficznym zarysie twarzy, świadczący to o pochodzeniu i kultury. Wielu z nas stara się tu poukładać nowe życie, zacząć wszystko od nowa, zaczerpnąć innych zwyczajów. Głównie jednak szukamy tu pracy, ponieważ w swoich krajach nie mamy żadnych szans na godne życie. 
Po jakimś czasie zauważyłam, że autobus nagle opustoszał. Nie było tu ani jednej żywej duszy. Pośpiesznie zerknęłam na zegarek, który miałam na nadgarstku. Wskazywał on 13.34. Nie mogłam w to uwierzyć! Nie pierwszy raz dzieje mi się zatracić w własnych myślach, ale czemu akurat dzisiaj mnie to spotkało?!  Pędem ruszyłam na dół, aby wysiąść i udać się w stronę uczelni. Nie chciałam spóźnić się już pierwszego dnia. Zrobiłoby to niemiłe wrażenie na nauczycielach. Mimo wielu prób proszenia kierowcy nie udało mi się go zatrzymać. Musiałam czekać na kolejny przystanek. Zniecierpliwiona zaczęłam obgryzać nerwowo paznokcie. Był to mój wstrętny nawyk, z którym walczyłam ponad trzy lata. Wyciągnęłam z torebki małą, wygnieconą mapkę. Lily wspominała mi, że na mojej drodze spotkam wielki szklany budynek, który znajdował się koło uczelni. Miał rzucać się w oczy gdyż szkło było w kolorze serca. Bardzo oryginalne - pomyślałam. Nagle moim oczom pojawiła się czerwona plama. Niech to szlag! Minęłam już moją szkołą. Starałam się zapamiętać dokładnie trasę. W końcu kiedy dojedziemy na miejsce będę musiała przebiec tę samą drogę. "Na drugich światłach w prawo"- powtarzałam sobie w myślach. Wreszcie dotarliśmy na przystanek. Mam nadzieję, że uda mi się przebiec około półtora kilometra. Zawsze na w-f z Anią dobiegałyśmy ostatnie na metę. Mamy bardzo słabą kondycje, ale nie przewidziałam tego, że jak jakaś idiotka wejdę sobie do autobusu i będę oglądać miasto podczas gdy w tym samym dniu mam zaliczenie językowe! Szybko wybiegłam z pojazdu i kierowałam się w stronę uczelni. Na szczęście nie potrąciłam żadnego człowieka. Byłam jak błyskawica. Prawie nie zdążałam łapać oddechu. Niestety nie tylko tym się martwiłam, cała moja fryzura będzie przypominać szopę!  I na dodatek przepocę moje ubrania. Jednak to jest tylko i wyłacznie moja wina i jako dorosły i odpowiedzialny człowiek uporam się z konsekwencjami mojego złego i niedorzecznego czynu. Chyba. 
Całą drogę biegłam przed siebie nie zważając na nic. Byłam już prawie na miejscu, centralnie przed uczelnią
. Spokojnym krokiem kierowałam się prosto zapatrzona w budynek. W ułamek sekundy moją głowę spotkała przykra niespodzianka. Uderzyłam w coś naprawdę twardego, a zarazem ciepłego. Na dodatek zakręciłam się niezdarnie nie mogąc utrzymać równowagi. Chwiejnym krokiem starałam się złapać czegoś stabilnego. Nad moją głową usłyszałam cichu męski głos.
- Cudownie pachniesz. - powiedział nieznajomy.
Obok mnie stał wysoki mężczyzną z kręconymi włosami na głowie, przypominał mi trochę mopa, którego Lily trzymała w łazience. Nie zdążyłam mu się dokładnie przyjrzeć i zauważyć więcej szczegółów. 
- To się nazywa PRYSZNIC człowieku! - odparłam zdenerwowana masując czoło, zostało mi jeszcze kilka minut. Mydło, szampon. Ciepła woda.. - zaczęłam wymieniać kierując się ku uczelni.
- Nagość. Czuję sprawę. - dopowiedział żartobliwie.
Uśmiechnęłam się, delikatnie się czerwieniąc. Nie przepadam za tego typu tematami, jednak pod nosem zachichotałam, co nie zmienia faktu, że ciągle byłam zdenerwowana.
- Przepraszam muszę już iść - powiedziałam odchodząc.
- Powiedz mi przynajmniej jak masz na imię! - wykrzyknął.
Byłam od niego niecały metr jednak wokół uczelni było naprawdę sporo ludzi, którzy robili gwar i zamieszanie. W okolicy jest naprawdę ładny park w sam raz na długie spacery. Spojrzałam na zegarek 13.54
- Cholera! - krzyknęłam w moim ojczystym języku biegnąc do środka.
- Cholera.. - powtórzył chłopak w zamyśleniu. 
Znajdowałam się wewnątrz uczelni. Wystrój był w takim samym klimacie jak budynek z zewnątrz, czyli nie wyróżniał się niczym ciekawym. Kierowałam się na trzecie piętro, tam miało odbyć się przesłuchanie. Zapukałam nieśmiało do drzwi, usłyszałam ciche "proszę". Wewnątrz znajdował się mężczyzna, który był w średnim wieku. Miał na sobie ciemno zielony garnitur w czarne paski.  Na pierwszy rzut oka wydawał się bardzo sympatyczny. Objaśnił mi na czym będą polegać testy i na co zwróci szczególną uwagę, przez całą rozmową przyjaźnie się uśmiechał i raz na jakiś czas opowiadał mi śmieszne dowcipy związane ze szkołą.
Kiedy było już po wszystkim wyszłam z zatłoczonego budynku. Byłam z siebie zadowolona, co prawda zrobiłam parę głupich błędów co obniżyło moją ocenę, jednak mam nadzieję, że z czasem ten język "wejdzie mi w krew". Spojrzałam na zegarek, wskazywał godzinę 16.03. Trochę się zasiedziałam u profesora, jednak było warto. Opowiedział mi trochę historię uczelni, o uczniach, zajęciach. Coraz bardziej podoba mi się ta szkoła. Naukę w niej będę mogła rozpocząć za niecały miesiąc.

----------------
Przepraszam Was, że tak późno dodaję ale byłam strasznie zajęta. Mam nadzieję, że się nie gniewacie ;) Następny rozdział będzie szybciej :> ! Życzę Wam wszystkiego najlepszego, żeby ten rok był lepszy od poprzedniego ;* !!!


środa, 25 grudnia 2013

Rozdział 9

Kiedy weszłam do środka  moim oczom ukazał się malutki korytarz. Po prawo od drzwi znajdowała się rozsuwana szafa na kurtki i buty. Wnętrze było w odcieniach brązu i beżu. Każdy szczegół był idealnie dopracowany. Na podłodze były położone wielkie płytki w kolorze ecru. Gdy odwróciłam wzrok w przeciwną stronę ujrzałam lustro, które ozdobione było srebrnymi zawijasami. Gdzieniegdzie leżał mały kwiat w doniczce.
- Ładnie tu - powiedziałam zdejmując buty.
- A dziękuję, ten dom należał do mojej ciotki. To ona go urządziła, teraz ja go wynajmuję - powiedziała Lily uśmiechając się do mnie. Daj pomogę ci - zabrała ode mnie bagaże i  poszłyśmy do mojej sypialni. 
Kiedy znalazłyśmy się w moim pokoju Lily od razu zaczęła mówić co gdzie jest.
- No to tak, tutaj masz kanapę, która jest rozkładana. Wystarczy tylko podnieść i pociągnąć. Po lewo od drzwi mamy wspólną łazienkę. Tam masz wolną półkę na swoje drobiazgi. A kuchnie może pokaże ci jak się rozpakujesz i trochę odpoczniesz. - kierowała się ku wyjściu.
- Bardzo ci dziękuję. Jesteś naprawdę miła.- uśmiechnęłam się życzliwie.
- Mam nadzieję, że się podoba. Jak już skończysz to będę w pokoju obok. - powiedziała i wyszła zamykając za sobą brązowe drzwi.
Teraz gdy zostałam sama mogłam spokojnie rozejrzeć się po wnętrzu mojej sypialni. Na końcu pokoju stała jasno brązowa kanapa, która obłożona była szarym kocem. Po lewo znajdowały się szafki na ubrania, bieliznę, książki. Po środku umieszczony był przezroczysty stolik, a wokół niego położone były dwa fotele. Panele były w odcieniu brązu natomiast ściany ciemno beżowe. Połowę powierzchni sypialni zajmował jasny dywan. Pokój bardzo mi się spodobał, był praktyczny, ładnie urządzony i przestronny.
Pierwsze co zrobiłam to otworzyłam szeroko okno, do środka wleciało rześkie powietrze, które orzeźwiło mnie i dało chęci do dalszej pracy. Widok miałam na zagonionych ludzi, którzy ciągle gdzieś pędzili. No cóż.
Zabrałam się za rozpakowywanie moich bagażów. Wszystko co wyjmowałam od razu zaczęłam segregować. Połapanie się w moich walizkach zajęło mi sporo czasu. Mam nadzieję, że Lily nie obrazi się, że tak długo będzie na mnie czekać. Żeby praca szła mi szybciej i przyjemniej puściłam sobie muzykę z telefonu na cały regulator. Po chwili przypomniało mi się, że nie jestem sama. Ciężko będzie mi się przyzwyczaić do mieszkania w kamienicy. 
Po skończonym rozpakowaniu walizek udałam się do pomieszczenia obok. Nieśmiało zapukałam do drzwi. 
- Cześć - uśmiechnęłam się.
Czułam się trochę nieswojo w tym domu, jak intruz. Jestem bardzo nieśmiałą i wstydliwą osobą. Myślę jednak, że z biegiem czasu oswoję się z nowym otoczeniem.
Pokój Lily był nieco większy od mojego, lecz bardzo podobny.
- Może uzgodnimy kwestie zakupów, czynszu i takie tam - spytałam nieśmiało.
- Świetny pomysł! - powiedziała dziewczyna.
Po umówieniu dokładnej kwoty i kto, co i kiedy kupuje, Lily pokazała mi resztę domu. W sumie w tej kamienicy mogły mieszkać przynajmniej 4 osoby. Były dwie sypialnie, kuchnia, korytarz, łazienka i malutki salon z telewizorem. 
- Co cię sprowadza do Londynu ?- spytała moja współlokatorka.
- Praktycznie to tylko szkoła. Dostałam się na studia muzyczno-aktorskie więc chciałam wykorzystać szanse. - odpowiedziałam.
- Ale wakacje kończą się dopiero za kilka tygodni. - stwierdziła.
- No racja,racja. Jednak muszę udać się tam i sprawdzą moją umiejętności językowe. 
- Moim zdaniem świetnie ci idzie. Wspominałaś coś w rozmowie telefonicznej, że nie jesteś stąd, ale gdybym spotkała cię na ulicy to nie zauważyłabym różnicy. - odparła dziewczyna.
- Haha. A ty pracujesz czy uczysz się ? - zapytałam.
- To i to. Pracuję jako modelka. Jakieś małe sesyjki raz na jakiś czas i trochę się zarobi. A studiuje prawo. - odpowiedziała dumnie.
- Wiedziałam! - wykrzyknęłam.
Po chwili zorientowałam się, że powiedziałam to na głos. Zrobiłam się trochę czerwona i zawstydzona.
- Hahah, co wiedziałaś ? - spytała dławiąc się śmiechem.
- No, że ten .. że jesteś modelką - powiedziałam speszona.
Nagle obie zaczęłyśmy głośno się śmiać. Od razu polubiłam tę dziewczynę. 
Po około dwóch godzinach udałam się do mojego pokoju. Cały ten czas siedziałyśmy tam i opowiadałyśmy sobie o naszym życiu. Lily to bardzo ciekawy i ambitny człowiek. Nie spodziewałam się tego po niej. Na pierwszy rzut oka pomyślałam " Śliczna pusta, miła dziewczyna" Jednak teraz nabrała w moich oczach dużo więcej. 
Usiadłam na niewygodnej kanapie,dochodziła godzina ósma wieczorem czasu angielskiego. Ciężko będzie mi się przyzwyczaić do innej sfery czasowej.  Jednak nie jest to tak dużo, w końcu tylko godzina różnicy. Pomyśleć co mają inni ludzie po 12h. Im to ciężko będzie. U mnie to pestka. Mimo to byłam bardzo zmęczona całą tą podróżą. Jutro czeka mnie pracowity dzień. Muszę zwiedzić to piękne miasto, choć trochę i dokończyć rozpakowanie reszty ubrać. Jeszcze tylko jedna mała walizeczka - westchnęłam.
Szybko wskoczyłam pod prysznic i przebrałam się w piżamę. Rozłożenie kanapy nie sprawiło mi żadnej trudności, Lily miała rację, że się szybko przyzwyczaję do nowego otoczenia. Jeszcze przed snem zadzwoniłam do rodziców. Opowiedziałam im o moich doznaniach, nowej współlokatorce i spytałam co u nich słychać. Bardzo się za mną stęsknili, no cóż muszą się przyzwyczaić, że ich mała córeczka już dorosła. Jednak i ja nie mogę oswoić się z tą myślą.
Przed pójściem spać weszłam na laptopa i sprawdziłam pocztę. Jeszcze raz dokładnie przeczytałam list od mojej uczelni. Upewniłam się, że jutro będę mogła wpaść na zaliczenie językowe. Następnie zalogowałam się na mojego Facebook'a i Twitter'a. Popisałam trochę z moją przyjaciółką Anią i kuzynką. Po krótkim czasie wpadłam w objęcia Morfeusza.
--- Następnego dnia ----

Obudziłam się z bólem pleców. "Muszę zrobić coś z tą kanapą" - pomyślałam. Mimo nowego otoczenia spało mi się nieźle. Ani razu nie obudziłam się w nocy. Żółwim krokiem wstałam z łóżka i nałożyłam na siebie szlafrok. Udałam się do ubikacji załatwić swoje potrzeby i ogarnąć trochę burzę loków na mojej głowie. W końcu nie chciałabym przestraszyć moim wyglądam Lily. Muszę zainwestować w lepszą prostownicę i to natychmiast! Jednak najpierw wypadałoby mieć jakąś pracę. Ale tym będę się martwić trochę później.
W kuchni było słychać różne odgłosy, ciekawe o której godzinie ona wstaje - pomyślałam.
- Dzień dobry - przywitałam się zaspanym głosem.
- Cześć, jak się spało - zapytała dziewczyna.
Nie chciałam zrobić jej przykrości z tym łóżkiem, więc nic o tym nie wspomniałam. Moje plecy muszą się do tego przyzwyczaić i tyle. 
- Dobrze, jakbym była w domu - odpowiedziałam uśmiechając się.
Wstawiłam wodę na herbatę i naszykowałam szklankę.
- Czego się napijesz, kawy? - zapytałam.
- A nie dziękuje już piłam. Jak chcesz to w mikrofali są dwa tosty francuskie do odgrzania. - uśmiechnęła się do mnie.
- Oo dzięki ci, kochana jesteś. Lily wiesz może gdzie jest ulica Dowing Street ? 
- Pattie to jest najsłynniejsza ulica w Londynie - zaśmiała się. Mogę ci namalować małą mapkę.
- No, jakbyś mogła. A daleko to jest od naszej kamienicy? - spytałam popijając łyk herbaty.
- Właściwie to nie. Dziesięć minut jazdy autem, a piechotą to z 25 minut. Śmiało możesz iść. Gdybys sie zgubiła to ludzie na pewno znają drogę.
Lily nabazgroliła mi małą mapkę, właściwie to nic nie mogłam się rozczytać. Zaczęła mi tłumaczyć i mówić jakie charakterystyczne rzeczy spotkam na swojej drodze.
- Mam nadzieję, że dasz sobie radę. Ja muszę lecieć, bo niedługo mam pierwszą sesję. Jakbyś czegoś potrzebowała to dzwoń. Ale tylko w naglym wypadku, bo szefowi się nie podoba jak się przeszkadza w pracy. Staje się b.. Zresztą nieważne. Lecę pa! - odpowiedziała lekko zakłopotana i wybiegła z mieszkania.
Ciekawe o co mogło jej chodzić? 

-----------------------
Hey oto kolejny rozdział :) A tak z innej beczki. Z okazji świąt Bozego Narodzenia życzę Wam zdrowia, szczęścia, pomyślności, ciepła w gronie rodziny i spełnienia marzeń ♥ Udanego Sylwestra i żeby nowy rok był lepszy od tego. :*
Jeśli czytasz, komentuj to mnie naprawdę motywuje ^^


niedziela, 22 grudnia 2013

Rozdział 8

"Pasażerowie lotu 4169 prosimy zapiąć pas bezpieczeństwa"
Tak, właśnie teraz siedziałam w samolocie i czekałam na wzbicie się w powietrze. To był mój pierwszy lot. W dodatku jestem tutaj sama jak palec i nikogo nie znam. Bardzo się boję. Kiedy byłam mała oglądałam z tatą program "Katastrofy lotnicze" właśnie dlatego mam tak bujną wyobraźnie i przeraża mnie fakt, że siedzę w tej ogromnej maszynie. Dzięki tato.. Jednak mam nadzieję, że uda mi się przezwyciężyć swój lęk i rozpocząć nowe życie. Co ja gadam, nie mam szansy na ucieczkę. 
Gdy powiedziałam rodzicom, że za dwa dni wylatuje wpadli w wielki szok. Owszem mogłam nie robić tego tak pochopnie ale z tego co wiem to rzeczy, które robimy spontanicznie dobrze się kończą. Oczywiście zaczęły się takie "gatki szmatki", że mam do nich dzwonić 3 razy dziennie, nie ważne o jakiej porze dnia i nocy. W razie potrzeby wujek i ciocia się mną zajmą. Mama jeszcze dawała mi różne rady i wskazówki. Szczerze mówiąc na zewnątrz nie wyglądało na to, że boję się tego wielkiego świata - Londyn. Jednak wewnątrz trzęsłam się jak galareta. Mam nadzieję, że szybko się tam za klimatyzuje. Nadzieja matką głupich... Ach.
No cóż z rodzicami poszło gładko jednak gorzej z Anką. Strasznie to przeżyła. W sumie nie dziwię się jej, ja tak samo. Gdy powiadomiłam ją o moim nagłym wyjeździe to : najpierw na mnie nakrzyczała, następnie zaczęła się cieszyć, że poznam tam kogoś nowego i spełnie swoje marzenia, później rozpłakała mi się, że o niej zapomnę i oddalimy się od siebie, a na sam koniec zaczęłyśmy się śmiać z tej całej sytuacji. Zrobiło mi się strasznie przykro, że będę musiała zostawić rodzinę i przyjaciół. Jednak przecież się jeszcze spotkamy, wrócę tam jeszcze. Wrócę, prawda? 
Postarałam spakować same najpotrzebniejsze rzeczy, później rodzice doślą mi pocztą inne drobiazgi, które będą mi potrzebne w dalszym funkcjonowaniu.
Nazajutrz musiałam obudzić się wcześnie rano, żeby zdążyć na odprawę i dojechać na lotnisko. Na dodatek miałam zarwaną noc. Przez prawie 4 godziny rozmawiałam z Anią przez telefon i wspominałyśmy wszystkie głupoty, które razem odwalałyśmy. Jednak czuję się winna, że zostawiam ją samą z Mateuszem. Ale w głębi serca mam cichą nadzieję, że ta dwójka wreszcie zauważy, że im na sobie zależy! Matko ile można 4-5 lat ? Nie! Oni musieli 15 lat i czekali na "odpowiedni" moment żeby coś zauważyć. No Mati pierwszy się ocknął, ciekawe kiedy weźmie się na odwage i zacznie działać. Kibicuje im :).
Na lotnisku rozpłakałam się jak małe dziecko. Mama wraz z tatą zaczęli mnie podnosić na duchu. Wiem sama tego chciałam. Gdy odchodziłam moja rodzicielka powiedziała 
- Pamiętaj, że cię kochamy! Nie zapomnij o zadzwonieniu jak dolecisz! - powiedziała szlochając,
I tak właśnie siedzę teraz w samolocie obok starszego pana, który głośno chrapie. Normalnie żyć nie umierać.. W sumie może ja też się troszeczkę zdrzemnę? Co mi szkodzi.
Gdy otworzyłam oczy ujrzałam starszego pana, który dźgał mnie palcem w polik! 
- Czy mógłby pan przestać? - spytałam łagodnie.
- Bardzo przepraszam, ale właśnie lądujemy. - oznajmił spokojnie,
- Aha. W takim razie dziękuję - uśmiechnęłam się sztywno.
Czułam się trochę głupio, naskoczyłam na tego miłego pana, a on chciał dobrze. Mam nadzieję, że go niczym nie uraziłam.
Kiedy wysiadłam z samolotu czułam się wolna! Przesiedziałam 3 godziny w ciasnej, dusznej i niewygodnej maszynie. Najgorsze już za mną, chyba, że przede mną? Rozejrzałam się po zapełnionym ludzi pomieszczeniu i szukałam kogoś znajomego. Nagle mnie olśniło, nikt na mnie nie czeka. Zmęczona udałam się w stronę wyjścia z lotniska. Na szczęście na parkingu stało dużo żółtych taksówek. Podbiegłam do pierwszej lepszej i wsiadłam do środka. Kiedy zaczęłam mówić do kierowcy na jaką ulice ma mnie zawieść usłyszałam
- What ?
Ach, no tak! Ja już nie jestem w Polsce. Naprawdę mózgu? Teraz mi to robisz! Serio?! Przeprosiłam pana za moją nieuwagę i powiedziałam adres tym razem w dobrym języku. Podczas drogi oglądałam krajobraz za oknem. O dziwo zazwyczaj w Londynie pada deszcz i jest szaro, nieprzyjemnie. A tu prawie bezchmurne niebo i słoneczko lekko ogrzewało ziemię swoimi promieniami. Nagle przypomniało mi się, że miałam zadzwonić do mamy. Opowiedziałam jej jak przeżyłam swój pierwszy lot, że jestem zmęczona i właśnie jadę do nowego domu. Kątem oka zauważyłam, że kierowca dziwnie się na mnie patrzy. Z tego co zauważyłam Polacy w innych krajach są traktowani jako oszuści, kłamcy i złodzieje. Nie dziwię się, że jest tak ostrożny.
Wreszcie dojechaliśmy na miejsce. Przede mną stała żółto-szara kamienica. Wokół niej było dużo sklepów spożywczych jakieś kioski, budki telefoniczne. Cieszę się, że mieszkam prawie w sercu Londynu. Nie będę miała ani wielkiego tłoku, ani wielkiego zadupia.
Kątem oka spojrzałam na karteczkę, którą miałam w kieszeni : Czwarte piętro, 69 numer drzwi. Wyjęłam z bagażnika wszystkie moje walizki i ruszyłam ku mojemu nowemu domowi.
Gdy wreszcie doczłapałam się z moim bagażem dotarłam pod właściwy adres i zapukałam nieśmiało. 
Przede mną stała wysoka ( na moje oko) 20 latka. Miała ciemną karnację, niebieskie oczy, ciemne pofalowane włosy, prosty nos, ładne usta. Normalnie modelka! - pomyślałam. Była ubrana w sukienkę na ramiączka, która idealnie na niej leżała. Pewnie gdzieś wychodzi - pomyślałam.
- Cześć, Lily? - przywitałam się.
- O to ty jesteś Patrycja? Śmiało wchodź - uśmiechnęła się do mnie szeroko.
Wydaje się miła mam nadzieję, że w tym wypadku pozory nie mylą.
- Chodź rozgość się. Zaraz pokażę ci twój pokój i pokaże gdzie co jest. 


-----------------------------------
Hey no wreszcie 9 rozdział :D Ale przyznam się, że szczerze zapomniałam o tym blogu :C Mam nadzieję, że to się więcej nie powtórzy :> Przepraszam za wszyskie błędy i błędziory :) Proszę jeśli czytasz skomentuje to dużo dla mnie znaczy :> 

niedziela, 6 października 2013

Rozdział 7

Moim oczom ukazał się wielki tłum ludzi. Gdy zrobiłam krok w stronę długiej kolejki, zrobiło mi się troszeczkę słabo. Na szczęście nie dlatego, że było tam tak duszno, lecz wiedziałam, że moje szanse są nikłe. Jednak nie zamierzałam się poddać. Podniosłam głowę do góry i dumnie pomaszerowałam w stronę kanapy zająć moje miejsce. Nie miałam zamiaru się poddawać, jednak głosik w mojej głowie doradzał mi drogę ucieczki .Duża ilość oczu spiorunowała mnie wzrokiem, natychmiast po moich plecach przeszedł nieprzyjemny dreszczyk, przełknęłam głośno ślinę i pozostało mi tylko czekać. Co raz bardziej chciałam się posłuchać mojego drugiego "ja" jednak sytuacja wydawała się godna poświęcenia.
W wolnej chwili obserwowałam dziewczyny wychodzące z "przesłuchania", kiedy zauważyłam ich przerażone miny od razu przypomniała mi się twarz starszej kobiety, która wczoraj mnie tu zaprosiła. Z pozoru wydaje się być miła, sympatyczna, wyrozumiała, przyjazna. Jej ciepłu uśmiech sprawiał, że robiło się lżej na duszy i chciało się przepraszać całą ludzkość za całe zło na świecie. Może jednak pozory mylą ? - pomyślałam. Mimowolnie zaczęłam oglądać swoje palce ( taak są takie "interesujące" ) i nerwowo pstrykać. Wzięłam głęboki wdech i postanowiłam odprężyć się i odstresować. Wyciągnęłam mój zestaw ratowniczy i chyłkiem wsadziłam słuchawki do uszu, włączyłam pierwszą, lepszą piosenkę i rozkoszowałam się melodią w moich uszach. Inne kandydatki popatrzyły na mnie z nutką ironii. Ale nie przejmowałam się tym, moje życie, moje wybory. Stres opuścił mnie przy pierwszych sekundach utworu. To było niesamowita, co muzyka może uczynić z człowiekiem.
Siedziałam tak wygodnie na kanapie, wsłuchując się takt melodii, gdy nagle ktoś zaczął machać ręką przed oczami. Od razu otrząsnęłam się z tych całych przeżyć i wrócił do mnie strach. Usłyszałam tylko cichy głos.
- Powodzenia! Połam nogi .. - powiedział ktoś z szyderczym śmiechem.
- Taa, dziękuję .. - rzuciłam oschle.
Spiorunowała mnie wzrokiem. Wydawało mi się, że skądś ją znam. Taa twarz, te same oczy .. ? Niee!
Szybko odrzuciłam te myśli i ruszyłam w stronę pomieszczenia.

-- Pół godziny później --

Leżałam na swoim łóżku patrząc się w sufit, nie mogłam tego pojąć jak można być aż tak beznadziejnym ?! No dobrze rozumiem, rozlanie kawy/herbaty albo potłuczona szklanka. Ale żeby aż tak? Nie potrafiłam tego pojąć. Może to jest jakiś znak, aby się poddać i dać spokój z uczelnią. Sama nie wiem .. Muszę się z tym przespać i znaleźć rzecz, która zmotywuje mnie do dalszego działania.
Wstałam z łóżka i popatrzyłam z beznadzieję na mój strój. Spalę go! Jeszcze dziś. Ale czy do jest wyjście z sytuacji czy tylko kolejna ucieczka ? Muszę być silna i przestać o tym myśleć.
Rozejrzałam się po pokoju szukając laptopa. Po długich próbach znalezienia okazało się, że był w ubikacji .. w wannie.
-  Aha! Tu cię mam.
Szczerze mówiąc nie wiem co on tam robił, ale najważniejsze, że się znalazł.
Usiadłam wygodnie przy biurku, włączyłam przeglądarkę i wpisałam " Tanie mieszkania za granicą na ulicy [...] "  Oszacowałam sobie ile mam pieniędzy ( stypendium, oszczędności i z pewnością dostane pieniądze z komunii - warto mieć nadzieję) . Wyszła spora sumka. Przeliczyłam sobie ile powinnam dać na czynsz w mieszkaniu, ile tak na wyżywienie i nie wyszło mi za wiele. Miesiąc później będę mieszkała już w akademiku, a o większość z tych rzeczy nie będę musiała się martwić. Po kilku minutach znalazłam idealną ofertę - " 22 latka szuka spokojnej współlokatorki, która będzie dorzucać się do rachunków ... "  Gdy w ogłoszeniu wyszukałam już numer telefonu i zaczęłam wpisywać cyfry. BACH! Rozładowała się bateria w laptopie. Kiedy spojrzałam na to wszystko z innej perspektywy z moich ust wydobył się śmiech. Nie mogłam się opanować. Pędem rzuciłam się w poszukiwanie ładowarki. Kiedy wszystko było już okey włączyłam historię wyszukiwania i dokończyłam wpisywać numer. Uzgodniłam z Lily wszystkie szczegóły. Z naszej krótkiej rozmowy doszłam do wniosku, że to pogodna i sympatyczna dziewczyna.
Skoro mieszkanie już mam potrzebuję jeszcze bilet. Wstukałam na laptopie stronę lotnictwa. Wybrałam termin, który mi najbardziej odpowiadał. Było to za dwa dni. Idealnie - pomyślałam. Będę miała czas na spakowanie i pożegnanie się z wszystkimi.
Mam nadzieję, że robię dobrze.. Przerażał mnie fakt jak to szybko się dzieję. Ale nie miałam wyboru, chcę zacząć nowe życie i mam nadzieję, że moim rodzicom będzie lżej. Szybko zasnęłam.

---------------------------------------------------
Cóż troszkę krótkie, ale mam nadzieję, że 8 dodam jeszcze dziś ;)
Przykro mi, że tak często tu nie wchodziłam ale postanawiam poprawę :>
Proszę was jeśli czytacie to komentujcie i dodajcie do obserwowanych ;D 
To strasznie motywuje !! Pozdrawiam ;*



sobota, 31 sierpnia 2013

Rozdział 6

Stanęłam i z osłupieniem patrzyłam na błękitne oczy Mateusza. Wszystko dało się z nich wyczytać. Widziałam w nich smutek, żal i strach. Nie mogłam znieść tego jak mój przyjaciel cierpi. Musiałam mu pomóc i to jak najszybciej ..
- Co się stało ? - zapytałam półgłosem.
On tylko głęboko wziął wdech i zamknął oczy. Po chwili skierował się ku salonowi i gestem wskazał mi bym poszła za nim. W końcu usiadł na kanapie, oparł głowę na rękach i w osłupieniu starał się coś powiedzieć.
- A więc ... - zaczął powoli jednak bronił się przed udzieleniem odpowiedzi. 
Nadeszła minuta ciszy.
- Mateusz, jestem twoją przyjaciółką. Mi możesz wszystko powiedzieć. Ja naprawdę nikomu nic nie powiem i pomogę Ci we wszystkim. Cokolwiek, by to było. Pamiętaj o tym. - starałam się go zachęcić, żeby oświecił mnie co go trapi.
- Wiesz to nie oto chodzi. Ja ci ufam i jestem przekonany, że zrobiłabyś wszystko żeby mi pomóc. Ale ja nie wiem jak mam Ci powiedzieć. To jest takie trudne .. Wszystko już schrzaniłem. - oskarżał się mój przyjaciel.
- Jak będziesz gotowy to mi powiedz. Na razie dajmy sobie spokój, dobrze ? Tylko nie przejmuj się tak bardzo. Pamiętaj zawsze znajdzie się jakieś dobre rozwiązanie. - podeszłam i przytuliłam go do siebie. On odwzajemnił ten gest.
Po kilku minutach, kiedy Mateusz wziął się w garść musieliśmy wziąć się do pracy, w końcu ognisko tuż tuż. Kiedy zmierzałam ku wyjściu usłyszałam : "Nie mów Ani o tym co się wydarzyło. Proszę". Uśmiechnęłam się do niego, co oznaczało, że nikt się o tym nie dowie. On tylko odetchnął z ulgą i ruszył w stronę ogródka.
Idąc drogą prowadzącą do mojego domu, ciągle miałam przed oczyma smutne oczy Mateusza. Ta myśl nie dawała mi spokoju. Co mogło się zdarzyć, żeby się tak zachowywał? Może dostał kolejny list od prawdziwej matki ..? Albo .. ? Sama nie wiem.  Martwię się o niego. Nie chce żeby coś sobie zrobił. A co gorsze, żeby ktoś mu zrobił coś okropnego. Mam nadzieję, że nie wpakował się w jakieś tarapaty. Ale dlaczego nie chce powiedzieć o tym mojej przyjaciółce? Może to jej coś grozi?
Niestety odpowiedzi na te wszystkie pytania nie znałam. Mogłam się tylko domyślać i czekać aż Mateusz będzie na to gotowy, by móc ze mną szczerze porozmawiać. Żeby tylko zdążył, za niecały miesiąc wyjeżdżam do Londynu. Westchnęłam.
Chciałam przestać o tym myśleć ale ciężko mi to wychodziło. W końcu dotarłam do mojego mieszkania. Poszukiwanie potrzebnych przedmiotów zajęło mi raptem piętnaście minut. Nie wzięłam wielu rzeczy tylko jakiś koc, patyki do opiekania kiełbasek, spray na komary, sweter, mp3 i wiele innych takich pierdółek, które prawdę mówiąc są potrzebne do urządzenia ogniska.
Wyposażona w cały ekwipunek ruszyłam przed siebie. Po drodze napotkałam na Anię, która niosła ciężkie torby jedzenia. Na mój widok uśmiechnęła się i przyjaźnie pomachała mi. 
- To nie będzie posiłek na jakąś bandę głodnych wilków - zażartowałam sobie z dyszącej dziewczyny.
- Tak masz rację, to będzie banda rozkapryszonych dzieciaczków. - powiedziała dumnie swoją "świetną" ripostę.
- Taa masz rację, licząc ciebie i Mateusza hmmm. Tak to będzie banda dzieci. - powiedziałam już śmiejąc się z naszej wymowy zdań.
Resztę drogi przekomarzałyśmy się swoimi niemiłymi komentarzami, które strasznie nas bawiły. 
Kiedy dotarłyśmy już na miejsce widziałyśmy dym z płonącego już ogniska. Przywitałam się z Mateuszem klepiąc go delikatnie po ramieniu starając się dodać mu trochę otuchy. On delikatnie się uśmiechnął i starał się nie pokazywać tego, że coś go trapi. Kurczę! - pomyślałam. Byłby naprawdę świetnym aktorem. Muszę mu o tym powiedzieć jak nie zapomnę, co często się u mnie zdarza.
Odłożyłam wszystkie rzeczy, które przyniosłam na bok. Ania zabrała się za przyrządzenie kiełbasek, a blondyn pilnował ognia. Pozostało mi tylko naszykować talerzyki i rozłożyć koc. 
Gdy wszystko było już gotowe rozsiedliśmy się na skrawku materiału i zaczęliśmy wspominać stare dobre czasy.
- A pamiętasz to jak w zerówce chciałeś podlać kwiatki  swoim... - nie dokończyła Ania, gdyż dławiła się śmiechem, a ja również z nią.
- Byłem wtedy młodszy i głupszy! - powiedział zawstydzony.
- A teraz jesteś .. ? - zapytała dziewczyna z błyskiem w oku.
- Młody i głupi .. No tak, ale to nie zmienia faktu, że miałem wtedy 5 lat i pełną głowę ciekawych pomysłów jak np ten.
Obydwie zaczęłyśmy się śmiać. Już głupszej rzeczy nie mógł powiedzieć - pomyślałam.
- A wiecie, dostałam pracę - powiedziałam dumnie.
- I dopiero teraz nam o tym mówisz ? Jak mogłaś ? - rzekła oburzona brunetka.
- Czasu nie było - odchrząknęłam cicho.
- Jestem z ciebie dumna wiesz ? - przytuliła się do mnie. A co będziesz robić ?
- Będę kelnerką w małej angielskiej kawiarence. Jutro idę jeszcze na dzień próbny więc się okaże na czym stoję, ale myślę, że wszystko się dobrze ułoży. Przynajmniej mam taką nadzieję. - westchnęłam ciężko.
- Ojj na pewno się dostaniesz. Wierzę w ciebie ! Moja Patrycja dorasta - powiedziała "wzruszona".
- Ha Ha Ha bardzo śmieszne. Będę za wami tęsknić ... - odparłam smutno.
- My za tobą też - rzekł Mateusz
- Ale będziemy utrzymywać kontakt. Są telefony, internet .. Damy radę, zawsze dajemy - zmotywowała nas Ania. Taak, ona to zawsze myśli pozytywnie.
Siedzieliśmy tak jeszcze dobre dwie godziny przy rozżarzonym ognisku. Wsłuchiwaliśmy się w kukanie sów, szum wiatru, szelest listków i rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Później śpiewaliśmy piosenki, których nauczyliśmy się w harcerstwie. Takie momenty mogłyby trwać o wiele dłużej. A nawet i wiecznie. Z taką ekipą zawsze i wszędzie mogę iść. Naprawdę będę za nimi tęsknić ..
Kiedy zrobiło się już chłodno, ciemno i komary zaczęły nam uprzykrzać życie, czas było się zbierać do domu. W końcu jutro mój wielki dzień. Musiałam pokazać na co mnie  stać.
Sprawnie wszystko posprzątaliśmy i pożegnaliśmy się.
Do domu wróciłam cała ukorzona i zmęczona. Wzięłam szybki prysznic, naszykowałam odpowiedni strój na jutro i udałam się do łóżka spać.

Pii! Pii! - usłyszałam głośny pisk tego nieznośnego urządzonka ze wskazówkami. Najchętniej wyrzuciłabym je przez okno i zasnęła na mojej miękkiej poduszeczce. Niestety już nie jestem bobaskiem i nie mogę spać tyle ile chcę. Szkoda - pomyślałam. Po wczorajszej nocy wyglądałam jak kupka nieszczęścia. Nie zmrużyłam oka, ciągle "musiałam" się wiercić i myśleć nad sensem życia i zadawać pytania " A co by było gdyby ?  Dlaczego w tak ważne dla nas dni nie można spokojnie zasnąć?!  Warknęłam zła na siebie kierując się do toalety. Po chwili zdałam sobie sprawę co zrobiłam i zaczęłam się śmiać z własnego zachowania. Taak, od dziś będą na mnie mówić Burek. - pomyślałam.
Kiedy spojrzałam w lustro widziałam potargane włosy, wory pod oczami, niewyraźną twarz. Musiałam coś z tym zrobić. Wzięłam szybki, zimny prysznic na uruchomienie mojego organizmu. Taak, tego było mi trzeba. Następnie założyłam przygotowane wcześniej ubrania, nałożyłam delikatny, lecz trochę bardziej poważniejszy makijaż i wyczarowałam na mojej głowie schludny warkocz.
Jestem już gotowa, zerknęłam na zegarek, i całkowicie spóźniona!
Dochodziła już 08:45, pięknie - pomyślałam. Pędem ruszyłam w stronę garażu, wzięłam kluczyki od taty samochód i starałam się odpalić auto. Uczyniłam kilka prób i nic! Złośliwość rzeczy martwych. No cóż pozostał mi tylko mój rower. Wzięłam nogi za pas i pedałowałam jak szalona. Na miejscu byłam o 08:55, idealnie. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Uczyniłam jeszcze kilka małych poprawek przed wejściem do lokalu. Wzięłam głęboki wdech i weszłam.
Moim oczom ukazał się ...
-----------------------------------------------------------------------------
Heej, sorki, że tak długo nie pisałam :C
Postanawiam poprawę, proszę o pokutę i rozgrzeszenie. :D
Mam nadzieję, że się podobało i jak na razie Was nie zanudzam ;3
Sorki za błędy i za to, że krótki :C Postaram się lepiej - następnym razem
To do zobaczenia w 7 :D
A tak wg;. to jak wrażenia po This Is Us ? Mnie niestety nie było :C
Komentujcie ♥